------ no i znowu udało się wyruszyć ------ a jeśli uda się nie pourywać kół to może dojadę ------ to znaczy jeśli koła nie poodpadają .... a niby dlaczego miałyby nie odpaść? wszystko może odpaść wszak to samochód kilkunastoletni, a najeździł się okrutnie, oj okrutnie się najeździł, tak dużo się najeździł, że już powinienem przestać jeździć, już powinien mieć dosyć, a on ciągle jeździ, ciągle nie ma dosyć – to ja mam już dosyć, a on nie ----- chętnie bym tam poszedł i może bym doszedł, może bym sobie nóg nie pourywał, choć tam przecież drogi nie zrobili, ani ścieżek nie wyprostowali, więc kamieni, korzeni, dziur, wykrotów co niemiara, a i widoków zwabiających oczy i głowę każących zadzierać ------ może by mi nogi nie poodpadały, choć w tym wieku już by mogły, zważywszy na przebieg czy też raczej przechód a dlaczego przebieg a nie przejazd?
a dlaczego samochód a nie samojezd?
a dlaczego nikt nie napisał
Słownika Nielogicznej Polszczyzny?
a dlaczego ja go nie napisałem?
może napiszę ------ mógłbym zacząć nawet dziś, lecz dziś musiałbym skończyć ------- to mało prawdopodobne


























dlaczego nie mógłbym tego zrobić? mój brat potrafił wtedy przebiec łąkami z Wiślicy do Pacanowa, więc może ja mógłbym przejść piętnaście kilometrów – czy tyle jest z Wiślicy do Pacanowa? i to łąkami po krętych ścieżkach?
/\_  /\_  /\_ bardzo dużo i bardzo szybko: na przykład kiedyś najszybciej /\_  /\_ /\_  na światłach – na pewno częściowo z tego powodu, że nikt się ze mną nie ścigał, ja za to ścigałem się ze wszystkimi, ale przecież zdarzało się, że ktoś strasznie się spieszył, więc /\_  /\_  /\_ na drugą stronę jak mógł najszybciej, ale i tak przegrywał, chyba że biegł, ale wtedy się nie liczyło, wiadomo że już podbieganie karane jest dyskwalifikacją a co dopiero bieganie ------- a ze 40 lat temu, nawet > 40, /\_  /\_  /\_  półtora kilometra w 9  minut, co by znaczyło, że 15  kilometrów /\_  /\_  /\_bym w 90 minut, jeśli bym utrzymał tempo, a 30 kilometrów w 3 godziny, czyli /\_  /\_  /\_bym z prędkością 9 kilometrów na godzinę, czyli 50 kilometrów /\_  /\_  /\_bym w 5 godzin (jeśli  /\_  /\_  /\_bym - jeśli by mi się noga nie urwała, ale w tym wieku nic się raczej nie urywa ani nie odpada) co może i nie jest takim złym wynikiem jak na juniora, którego jedynym treningiem jest to, że lubi szybko chodzić ------ czy to już wtedy bolały mnie plecy od wolnego chodzenia? czy też trochę później i dlatego nigdy nie chodziłem na spacery?

 

------- właśnie, nigdy (=odkąd tu mieszkam) nie poszedłem tam; tyle razy wychodziłem na łąkę, patrzyłem i myślałem o tym, żeby pójść dalej, pójść przez las albo przez lewy las albo przez prawy las albo na lewą górę albo na prawą górę; i nic – i tak wychodziłem na łąkę i tak patrzyłem i nie poszedłem ani na lewą górę ani na prawą ani przez prawy las ani przez lewy ani przez lewą łąkę przez lewe łąki ------- mógłbym iść skrajem lasu
 inaczej bym wszystko widział niż widzę teraz – jak inaczej: WOLNIEJ? inaczej czy co innego? inaczej czyli co innego? ciekawe, ciekawe --------
mało brakowało ----- skąd tu łasiczka o tej porze? nie śpi? ---- a kiedy śpią łasiczki? kiedy są śpiące --- zapewne --- wtedy właśnie układają się do snu, zwijają w kłębek ----- gdzieś ----- no właśnie – i co ja wiem o łasicach? jeśli zdarzy się to, co się ma zdarzyć i co powinno się zdarzyć, to wtedy poznamy
TO NAJWAŻNIEJSZE
----- aczkolwiek jest to bardzo wątpliwe ----- to znaczy wątpliwe w tym sensie, że się dowiemy i nic z tego poznania i dowiedzenia się nam nie przyjdzie, bo koniec to także koniec właśnie zdobytej wiedzy ----- no ale przynajmniej dowiemy się ----- czego się dowiemy? tego jak wygląda koniec i w zasadzie tyle – na wyciąganie wniosków nie będzie czasu, zatem musiałaby to być powszechna iluminacja, a taka na pewno nie będzie, wątpię nawet czy będzie cząstkowa, bo przecież może się tak zdarzyć, że owego końca nie zauważymy: bum! trach! i koniec ------ no bo kiedy on nastąpi: czy wtedy gdy Emeryk dotknie szczytu czy tylko znajdzie się na szczycie ale jeszcze nie zostanie postawiony na ziemi? no i, oczywiście, gdzie jest ten szczyt: czy to musi być rzeczywiście to najwyższe w tym momencie miejsce czy też wystarczy szczyt jako pewien obszar, pewne terytorium? -------
w zasadzie należałoby to przećwiczyć, żeby mieć pewność, żeby potem nie było wątpliwości i wahań, ale jak to zrobić? to jest nieprzećwiczalny nie do przećwiczenia element WIDOWISKA  ------- chociaż nie wiadomo czy nie przyjdzie im do głowy to zrobić przećwiczyć – im wszystko może przyjść do głowy, bardziej są nieobliczalni ode mnie, chociaż podobno oni tacy rozsądni a ja świr – przecież najważniejsze dla nich to to żeby „wszystko dobrze wypadło”, bo jak nie, to gazety ich obsmarują, a ludzie też będą opowiadać niestworzone historie i opluwać ich zamiast wychwalać ----- jakie gazety? jacy ludzie? ------- co to jednak miałoby być to najważniejsze? czy to wszystko obejmowałoby także życie łasiczek? obawiam się, że WSZYSTKO dotyczyłoby jedynie końca świata, a wychodząc z założenia, że koniec czegoś jest zawsze w tym przypadku zawsze = zawsze początkiem czegoś, dowiedzielibyśmy się także jak wygląda początek ------ to znaczy mielibyśmy szansę, zakładając że to będzie tylko koniec naszego świata – różne są przecież końce i może się tak zdarzyć, że ten akurat będzie końcem absolutnie totalnym i zupełnym – zresztą nawet gdyby koniec i początek były tą samą chwilą, to potem następują jeszcze chwile początkowe i one też byłyby niesłychanie interesujące ------ szkoda, że tylko byłyby ----- jak to jednak ma się do tajemniczego życia łasiczek? WSZYSTKO =/= wszystko =/=wszystko ------- ciągle ten niedosyt szczegółów, tych urzekających historyjek, tych mgnień, trzepotów i żal, że ich nie zdążę poznać i wdzięczność, że ciągle coś do poznania zostaje, ciągle jakaś książka do przeczytania -------------------------







czy skrajem łąk? to nie to samo tak jak fis i gis to nie to samo, chociaż na klawiaturze to to samo, ale łąka, góra i las to nie klawiatura -------- a gdyby je utemperować? gdyby zatemperować wszystkie drzewa w lesie?
























































a ten znowu dokąd? z takim plecakiem w taki upał! co on tam dźwiga? bibliotekę czy co? podręczne amatorskie studyjko filmowe? wygląda prawie jak Smok na dworcu w Asuanie – też miał taki ogromny plecak i zewsząd wystawaly mu jakieś kije, które potem okazały się nader wyrafinowanie prostym sprzętem do łapania węży jadowitych ----- co się z nim teraz dzieje? pewnie jest pomarszczony, gruby i rozdęty jak prawdziwy smok ----- albo schudł i jest cieniutki jak nitka, można by mu dać ksywkę Wąż, a zajmuje się tropieniem i łapaniem smoków niejadowitych i nielatających a przede wszystkim nieziejącychogniem ciągle tyle książek do przeczytania i ciągle to marzenie, ta niezaspokojona żądza, ten niezrealizowany plan, to nurtujące, powtarzające się co jakiś czas, nawiedzające mózg, raz pacyfikujące czyli uspokajające albo zamieniające w Pacyfik albo unicestwiające albo spychające na bok inne myśli czyli przeszkadzające raz rozjątrzające umysł ---------- idę do księgarni, do jednej, drugiej, trzeciej, czwartej, jadę do księgarń w innych miastach, w innych państwach i kupuję książki bez ograniczeń ------- no może nie tak całkiem bez ograniczeń – przecież bym starannie wybierał, byle czego bym nie kupił, półki i tak już mam pozapychane, nie musiałbym kupować grzbietów równych, złoconych, pięknie wyglądających i budzących powszechny podziw, szacunek i uznanie, może nawet grozę ------ więc wchodzę i kupuję, wynoszę sterty książek, uzupełniam zaległości, nadrabiam stracone lata czyli takie, kiedy więcej książek robiłem niż kupowałem czyli wcale nie takie najgorsze lata - lecz czy to znaczy: że robiłem tak dużo książek czy też kupowałem tak mało? okropnie relatywistyczne pytania z równie okropnymi, jeszcze bardziej relatywistycznymi odpowiedziami czytam, czytam, czytam, czytam sobie i czytam, podczytuję, rozczytuję się ..... nie, nie, bez przesady, sczezłbym przecież od tego czytania ------ ach, najpierw przebudowa domu; no bo jeśli już by mnie było stać na takie zakupy a oczywiście – uszystójcie – dokupiłbym mnóstwo płyt, bardzo dużo bardzo różnych płyt, ale na koncerty też byśmy jeździli, po prostu nurzalibyśmy się w błocie konsumpcji, nic tylko byśmy konsumowali i konsumowali, myśli by się nam rozwalniały i umysł dostawał sraczki, a chwilę potem obstrukcji, tak byśmy się napychali, tak byśmy dręczyli nasze głowy ------- wcale nie, bo przecież byśmy pojechali na strasznie długą wycieczkę w poprzek i wzdłuż czegoś, jakiejś pustyni, puszczy, morza, przez busz, przez gąszcz, oczy byśmy zakatowali arcydziełami przyrody .... to stać by mnie było na remont, co jednak nie jest wcale takie pewne, mógłbym przecież kupić za dużo książek i wtedy z nich bym chyba budował bibliotekę, mury ocieplił książkami i dach ----- cztery warstwy książek trzystustronicowych zafoliowanych koniecznie! przecież deszcz, wilgoć, para, skraplanie, wyziewy, wziewy, ziewania, zadyszenia na ocieplenie dachu, wydania kieszonkowe – może seria Nike? tak, to byłoby dobre – na ściany: główka-wozówka-główka-wozówka czyli jedna warstwa [] [] [] [] a druga = = = =   ----- książki-klocki, książki-cegły, książki-bloczki-siporeksowe ----- i jeszcze to wspaniałe dodatkowe ryzyko jak przy grze w sroc: zawali się czy nie zawali się – ciągnę powoli jedną kartę, drugą, trzecią, całą kupkę wyciągam a karciany szałasik stoi, przekrzywia się niebezpiecznie, lecz stoi i nagle TRAAAACH!
BUM!
co to było? czyżbym potrącił jakiegoś psa? nic nie widzę albo zahaczyłem o jakąś niewidzialną furmankę albo walnąłem czarownicę - dyszel od miotły gdzieś wraziła w wiatrak przy chłodnicy – bo coś stuka, coś łomocze ------- no, tylko nie teraz! samochodzie, opamiętaj się: NIE TERAZ! ja mam za chwilę podpisać umowę ---- dlaczego tak późno? no właśnie: dlaczego? bo tak się złożyło, bo mnie nie było wcześniej, bo coś tam trzeba było przeredagować ----- no i mam wziąć pieniądze, a kasę zaraz zamkną – więc nie rób mi tego, bo pomyślę że to sabotaż, że to protest, że nie życzysz sobie, abym kupował inny samojezd -- nie bój się, nie zrobię cię w lolo, bo ty mnie nigdy w lolo nie robiłeś, ale ich chętnie bym w lolo, jako że oni mnie robili w lolo w zasadzie nieustannie ---- przecież wcale nie muszę cię wyrzucać; mogę ci wybudować oszkloną, ogrzewaną wiatę i tam się będziesz spokojnie rozpadał HA! HA! HA! rozpadniesz to ty się prawdopodobnie już wieczorem ----- przecież wiesz, że ja nic nie wiem o naprawianiu samochodów, dlaczego nie chcesz jechać? boisz się? czego tu się bać? nie chcesz jechać, to nie jedź: ja idę ------ JESZCZE ZDĄŻĘ (SIĘ) PRZEJŚĆ SKRAJEM LASU może znajdę dwa strumienie .....
i zostałaby dobudowany drugi taras na który wychodziłoby się prosto z salonu ----- a w salonie fortepian ------ wreszcie fortepian! zapomniałem o fortepianie!!! przecież dom kupiłem po to, by było gdzie postawić fortepian! przecież ja ciągle jeszcze nie przygotowałem tego koncertu, ja miałem przecież tylko ćwiczyć, moje palce miały tylko biegać po klawiaturze – ja mam ciągle jeszcze do przygotowania TAKI WIELKI KONCERT ------ nie, nie, inaczej: ja mam PRZYGOTOWYWAĆ taki wielki koncert – tak, to byłyby właściwe proporcje proporcje? dlaczego użyłem słowa proporcje? tu chodzi o tryby: dokonany i niedokonany ----- i to ma być żywy koncert, a nie partytura, bo to ja mam grać ------ a może ja piszę TAKĄ WIELKĄ PARTYTURĘ? kiedy ja to zrobię? zważywszy, że nie mam fortepianu, że koniec świata za pasem i że zamiast siedzieć w tym salonie i ćwiczyć jadę teraz samochodem ------- już nie jadę ---- teraz stoję ------------ zaraz będę grał kolejny wymarzony koncert na pięć tysięcy drzew i dwa strumienie
----- gdzie ja tu znajdę te dwa strumienie? - - - - -
taki koncert o brzasku - to byłoby coś - - - - - - -
mimo to ciągle jeszcze chciałbym rozbudować bibliotekę => powiększyć dokupić zgromadzić uzupełnić rozwinąć dodać => czyż to nie czyste szaleństwo? nieczyste zdecydowanie nieczyste – czystym szaleństwem jest chęć obcowania tylko z jedną książką, chęć nieuświadomiona wstydliwie ukrywana nawet szeptem nie wypowiadana oczyszczenia świata z tych innych książek, które są tylko niepotrzebnymi śmieciami
a sio!
ty pajączku! bezczelny – czy to ja nieruchoma kukła jestem czy co?

 

 

 

 

 

 

PAC!!!
TAKI ŁADNY MOTYLEK! białoskrzydły! ten sam? niemożliwe by ten sam, ten pląsający nad tarasem ---- tu by nie doleciał – tak szybko – może tu dopiero przyleci --- więc jakiś inny – piękny, wielki, dorodny - - - - nie motylek a motylisko ----- o kilka machnięć skrzydełkami za dużo albo za mało ----- błąd w obliczeniach, błąd w intuicji ------ szkoda go ------ a może i nie szkoda ---- bo i co on takiego robi? macha tymi skrzydłami i komplikuje dzieje świata ----- wszystkie by je ukatrupić! ----- wszystkie by je wyłapać, pozamykać w gablotkach, przyszpilić, unieruchomić te drżące, niecierpliwe, nieobliczalne skrzydełka ------ ale by się na świecie uspokoiło! --- a gdyby jeszcze tak muchy wyłapać? i komary? a ważki? bo dlaczegóżby machnięcie skrzydła ważki miało nie powodować zmian w losach świata? w czym ważka gorsza od motyla? dranie z tych motyli! uzurpatorzy! przebrzydli monopoliści! ale teraz możecie sobie machać skrzydłami dowoli – machajcie machajcie – Emeryk jest motylem motyli! ------- a ja jestem Emerykiem Emeryków! OJOJOJ!

 


 
kto jeszcze pamięta oranżadę o smaku cytrynowym lub wiśniowym w takich szklanych butelkach z porcelanowym korkiem? ja już smaku nie pamiętam, pamiętam tylko butelki ....
 
 
 
 






wali się, a ja ginę przygnieciony książkami - - - co za wspaniała śmierć! wymarzona śmierć książkoroba, śmierć zaiste liberacka och! och! och!

po cóż jednak miałbym wyciągać cegły z muru? tyle książek na półkach!!!! już teraz, nawet teraz, do końca życia ich nie przeczytam nawet jeśli bym nic innego nie robił tylko czytał, co przecież trudno sobie wyobrazić, nawet do końca świata bym ich nie przeczytał gdybym kupił tyle ile bym chciał przeczytać co też trudno sobie wyobrazić (co? no właśnie: CO?) ------- a gdyby na górze powstała czytelnia i tam bym przeniósł pracownię, to na dole powstałby wielki salon, a stary taras zostałby oszklony, zamieniony w oranżerię bez oranży (w oranżerię o smaku opuncji i pinii)