A oni? Czy oni też? Czy w nich też jest coś ukryte? Coś co można by odzyskać gdyby odkuć to co niepotrzebne? Odkuć czy oderwać czy odskrobać czy odciąć? Z nimi trzeba ostrożniej. Oni są miękcy oni nie są twardzi. Kiedy im się coś oderwie albo odetnie albo odkuje to padają i nadają się do wyrzucenia. Widziałem to wiele razy. Zresztą to zależy ile im się odkuje, oderwie lub odetnie. Z której strony i co. Jeżeli mało, to nie padają i nie trzeba ich wyrzucać. Ale wtedy nic się nie odsłania. Prawdę powiedziawszy kiedy więcej im się odkuje albo odrąbie, to też nic się nie ukazuje. Znaczyłoby to, że niczego w nich nie ma takiego, co nadawałoby się do odsłonięcia ..... A może oni są już tymi niepodzielnymi cząstkami czegoś o wiele wiele większego? Może należałoby raczej zastanowić się nad tym jak ich skleić, połączyć, skupić. Może oni są tylko zdezintegrowanym potworem? Skruszonym na miał? ...... Potworem. Oczywiście, że potworem. Widziałem go wiele razy. Albo jego kawałki. Jego cząstki. Jego części. Próbowałem sobie wyobrazić jaki on jest potworny, potwornie potworny, kiedy te jego części łączą się w większe części, może nawet w całość! Wtedy on dokonuje rzeczy strasznych i potwornych względem innych. Innych potworów podobnych do niego – co jeszcze nie byłoby takie potworne ..... Niechby się takie potwory nawzajem powybijały. Spokój byłby. Czy byłby? Nie byłoby spokoju. Byłyby inne potwory ..... Są inne. Jest dużo innych potworów. Różnych. Bardzo różnych. Wiem, bo je widziałem. Naoglądałem się. Napatrzyłem. Można się wiele naoglądać i napatrzeć tkwiąc w jednym miejscu. Tkwiąc czyli przesuwając się niedostrzegalnie, podczas gdy tyle innych tworów wytworów i potworów przesuwa się dokoła dostrzegalnie. Opisałbym je wszystkie bardzo dokładnie. Nie wszystkie. Przecież niektóre tylko przemknęły obok ..... Opisałbym je, ale rąk mi nie uwolnili. Opowiedziałbym o nich, ale ust mi nie otworzyli. Potwory ...... Co za ponure kaznodziejskie myśli. To z gorąca. Strasznie dziś praży. I duszno jakoś wyjątkowo. Potwornie. Brak przewiewu. Może to przez nich. Bo schodzą się. Gromadzą. Pocą się. Mówią. Dyszą. Zieją. Tłoczą się. Zbijają. Potwornieją. Tratują bruk. Co szykują?
Widzę takich, których nigdy tu nie widziałem. Dużo ich. Coraz więcej. Ale dużo też takich, którzy tu bywają często. O, tę dobrze znam ..... Tego też ........ I tego ........ Tego dalej chyba też ....... Tych nie może być więcej. To tamtych może przybywać i przybywać. Mogłoby ich przybyć tyle, że wypełniliby plac i tę ulicę doprowadzającą do placu i wszystkie inne ulice i tę przestrzeń dookoła placu. Tłoczyliby się potwornie. Tak by się tłoczyli, że zaczęliby się gnieść. Tak by się gnietli, że aż by się zlali ze sobą, scalili w skałę. Najpierw zamienili w błoto, w potworną maź, a potem wyschli, zastygli, skamienieli, a potem zaczęli się kruszyć, rozsypywać na ziarenka piasku ..... na ziarenka piasku może i ja bym się rozsypał ....... głowa by mi się rozsypała ...... chyba dostałem udaru .......