..... obiecuję sobie, że jak już dojdę do domu, jak to się wszystko skończy, to już niczego nie będę wymyślał – niczego – żadnych wariackich pomysłów – bo jak się niewariaci biorą za realizację wariackich pomysłów, to wychodzi z tego istne szaleństwo ....... z braku dystansu – z braku intelektualnego dystansu – z braku jakiegokolwiek dystansu – z braku zdystansowanego dystansu – z braku dystansu do dystansu – więc lepiej, żeby nie mieli pod ręką żadnych pomysłów


..... a i ze mnie autor zwyrodniały, bo porzucający swój pomysł na pastwę – ja tam powinienem być a nie tutam wszystkiego pilnować i doglądać i wszystkim dowodzić, a nie tu przed tym doglądaniem i dowodzeniem uciekać .....
tu czyli GDZIE?
to co będę robił? pomysły przecież nie są wymyślane przeze mnie, ani nawet nie wymyślają się same – pomysły przychodzą nie wiadomo skąd .... są niże i wyże pomysłów, fronty atmosferyczne pomysłów ..... falami napływają, ławą, albo pojedynczo - - - - to co będę robił? będę wymyślał urządzenie do rozpraszanie pomysłów? maszynę do utrzymania bezchmurnego nieba bez pomysłów ...... ja? ja nie mam talentu konstruktorskiego – ja jestem konstruktorskie beztalencie – będę zatem inwentaryzował pomysły – napiszę słownik pomysłów –  słownik ......  słownik? słownik? - - - - encyklopedię pomysłów – VADEMECUM wymyślacza – będę zbieraczem pomysłów – rakarzem pomysłów – będę je łapał i więził na papierze, na ekranie, w szufladzie, na dysku ....... a potem? co zrobię potem? zostawię w spadku? przekażę do założonego przez siebie muzeum pomysłów? - - - powinienem je niszczyć - - - - - - - wymyśleć niszczarkę pomysłów – wyprodukować pigułkę antypomysłową - zapobiegawcze środki przeciwpomysłowe ....... kosiarkę pomysłów – samobieżną kosiarkę pomysłów z samonaprowadzającym detektorem radarem ...... radar śledzący pomysły ....... raczej autoradar ...... wychwytywacz pomysłów, które potem składowałbym w ogromnym magazynie i wypożyczał ....... biblioteka pomysłów ...... bank pomysłów ...... cóż za skandalicznie wyświechtane pomysły ..... kompletna atrofia – atrofia czego? atrofia imaginacji? ....... nic tylko usiąść w wygodnym fotelu i czytać, bawić się czyimiś pomysłami ........ konsumować konsumować przestać produkować ........ wystarczająco już naprodukowałem – inni też wystarczająco już naprodukowali ..... tylko tak sobie siedzieć i konsumować ...... dziewięć lat produkowania – dziewięć lat konsumowania ...... dlaczego dziewięć? no dlaczego? DLATEGO – dlatego że nie dziesięć ani nie siedem ...... albo sześć lat produkowania – jedenaście lat konsumowania ....... cztery lata produkowania – dwanaście lat konsumowania ..... i tak dalej – nieregularnie – będzie ciekawiej .......
- - - - - gdzie ja jestem? chyba już niedaleko ....... bo gdybym robił to, co sobie obiecywałem, to bym znał całą tę okolicę dokładnie ...... niczego sobie ani nikomu innemu nie obiecywałem – tylko myślałem, tylko sobie wyobrażałem: że będę chodził na wycieczki, na spacery, na wyprawy: Czarny Las ....... Czarna Woda ...... ciemny las ....... jasny las ....... ciemne pola ...... ciemna trawa ...... wszystkie ścieżki bym poznał, wszystkie skały, każdy głaz, wszystkie przejścia, wszystkie zakamarki


























czy ja widziałem kiedyś błędny ognik? nie mogę sobie przypomnieć – chyba nie ..... gdzieżbym miał taki ognik widzieć? nie chodziłem po bagnach – tu nie ma bagien obfitujących w wyziewy palnych gazów – tu nie ma też bagien ubogie w takie wyziewy – żadnych bagien tu nie ma
no ale nie chodziłem – dopiero teraz – to pierwsza wyprawa – przypadkowa – wyprawa zainicjowana przypadkowo ....... wolałem patrzeć przez okno – wolałem? - albo wychodziłem na taras lub do ogrodu i to mi wystarczało ....... patrzenie przez okno wcale nie miało być i nie było i nie jest i nie będzie przedmiotem wyboru typu albo to albo tamto ..... albo spacer albo patrzenie przez okno ...... patrzenie przez okno jest wartością samą w sobie niepodważalną i z niczym nie konkurującą ........ wiedziałbym gdzie jestem, a tak to nie wiem – domyślam się – wydaje mi się, że to te światła tam to powinna być moja wieś – bo przecież nie jest to tyraliera ludzi z pochodniami, którzy wyruszyli na poszukiwania mnie, bo ja się wcale nie zgubiłem .... więc gdyby to nawet była tyraliera ludzi z pochodniami to może szukają kogoś innego – kogo? albo coś zgubili ...... a może się zgubiłem? może zasnąłem i idą mnie obudzić? nie wygląda to na sen, chociaż niejeden co nie wyglądał na sen okazywał się snem i na odwrót ...... jawa i sen bywają zaskakujące ...... zaskakująco do siebie podobne ...... wprowadzają w błąd ....... a cóż to za jakieś absolutnie trywialne i wyświechtane myśli ........ czyżby już mi się wyczerpał cały zapas oryginalności? ..... te sny atawistyczno-archetypiczne o krążeniu po labiryncie pokoi albo o jeżdżeniu-chodzeniu-poruszaniu się po mieście, dużym, nieznanym lub znanym mieście bez mapy, bo jej zapomniałem .... skręcaniu ciągle nie w tę ulicę co potrzeba ..... albo pewna odmiana tego snu, wariacja na temat: nie mogę znaleźć czegoś (czego?) w słowniku – to niekoniecznie musi być słownik albo encyklopedia, to może być jakiś podręcznik albo poradnik albo ...... ciągle jestem gdzieś odsyłany .....
które z tych światełek to mój dom? to? TO? - o! zgasło! ...... zapaliło się obok ..... ruszają się? czy mi się zdaje ..... mrugają? czy mi się zdaje ...... podnoszą się trochę i opadają niczym błędne ogniki nad bagnami

... błędny ognik bo wprowadzał w błąd? prowadził do błędnego wyboru drogi przez trzęsawisko czyli na spotkanie z bezdennością ...... nigdy się nie mylił – bezbłędnie to robił - - - - - bezbłędny ognik ...... o! O! O! O! - BEZBŁĘDNY OGNIK!! to jest dopiero tytuł! ..... więc może nie pisać słownika tylko kryminał – co by taki bezbłędny ognik mógł robić? bezbłędnie mordować – oczywiście! ...... topić ...... zwęglać ..... spopielać ....... kryminał? kryminał nie jest dobrą książką, ponieważ z założenia ma początek i koniec, zawiązanie intrygi i rozwiązanie ..... chyba że jest to historia seryjnego mordercy (o rekordowej serii, której początek i koniec giną w mrokach niepamięci z jednej strony i niewyobrażalności z drugiej) i wtedy każdy moment serii każde wejście w nią ofiary lub kogoś próbującego rozwiązać zagadkę może być początkiem ...... słownik jest dobrą książką, dobrze skomponowaną, unistyczną rzec by się chciało, czyli także bez początku i końca, której każde miejsce jest równie ważne dla całej kompozycji i z punktu widzenia całości ......


ŁA!! a w co ja wlazłem? jakieś błoto! tu? może jakaś niewyschnięta kałuża po tylu dniach upału? może jakieś świeże łajno? ..... takie wielkie łajno? łajno Yetiego łysogórskiego! łajno łysego Yetiego ..... jaki Yeti? co za Yeti? czy ktoś kiedyś widział tu Yetiego? czy ktoś kiedyś mówił coś o tym, że widział Yetiego? nikt nigdy nawet słowem się nie zająknął - nawet jedną sylabą - nawet jedną literką - nawet jednym niewyraźnym stęknięciem - - - - - - no chyba, że to jakiś Yeti nie tylko łysy, ale do tego niewidzialny ....... ła! bagno? czyżbym jednak zboczył? - zboczył? można zboczyć będąc na szlaku, a czy ja byłem na szlaku? może byłem ....... zawsze przecież trasę, którą przeszedłem można uczynić szlakiem ....... na przykład jutro – tylko najpierw trzeba ją ponownie przejść ....... jutro ....... jutro ....... a może to zwykłe błoto? zwykły muł - - - - - muł? jakaś wyschnięta rzeka? czarny muł z Czarnej Wody? - - - - czarne koryto czarnego potoku czarno dookoła czarno czarno - - - czarny dół po czarnym stawie - - - - - dół dół błota dół błota mułu cały dół - - - - - coś za czarno . . . . . a może ja zamknąłem oczy? a może ja już sKRETyniałem i drążę w ziemi tunel? ? ? LELU POLELU!

                                                      jestem w tunelu!
                                                      UUUUUUU - - - -
                                                      uuuuuuu u u u u u
                                                      u u - - hu hu - - - -
                                                     
                                                      czy ja dojdę do
                                                      domu przed
                                                      brzaskiem?


















jaki słownik? co to miał być za słownik? ach! słownik pomysłów – no co za bzdura! słownik może być tylko słów – no to zbiór pomysłów, katalog pomysłów, encyklopedia pomysłów, baza pomysłów, biblioteka pomysłów, worek, kufer, magazyn, składowisko ..... to miało być coś innego –samobieżna kosiarka pomysłów z samonaprowadzającym detektorem radarem ...... radar śledzący pomysły ....... raczej autoradar ...... wychwytywacz pomysłów, które potem składowałbym w ogromnym magazynie i wypożyczał ....... wypożyczalnia pomysłów ...... bank pomysłów ..... kredytowanie pomysłów ...... cóż za skandalicznie wyświechtane pomysły ..... kompletna atrofia – atrofia czego? atrofia imaginacji? ....... nic tylko usiąść w wygodnym fotelu i czytać, bawić się czyimiś pomysłami ........ konsumować konsumować przestać produkować ........ wystarczająco już naprodukowałem – inni też wystarczająco już naprodukowali ..... tylko tak sobie siedzieć i konsumować ...... osiem lat produkowania – osiem lat konsumowania ...... dlaczego osiem? no dlaczego? DLATEGO – dlatego że nie dziewięć ani nie siedem ...... albo sześć lat produkowania – dwanaście lat konsumowania – proporcje 1:2 ....... cztery lata produkowania – dwanaście lat konsumowania – 1:3 ..... i tak dalej – nieregularnie – 1:4,7 ...... będzie ciekawiej ....... co to miało być? jakaś maszyna .... rozsiewacz pomysłów? siewnik – latający siewnik? dlaczego latający? żeby mógł rozsiewać te pomysły na większym obszarze? rozpylacz pomysłów .... a może miotacz pomysłów ..... nie! przecież to chodziło o coś zupełnie innego – o to żeby już nie wymyślać, żeby te pomysły zgarniać, sprzątać, wsysać .... wsysacz pomysłów? odkurzacz pomysłów? ..... degradator pomysłów? ..... KOSIARKA! no przecież że kosiarka!




..... czy tu są jakieś zakamarki? co to są zakamarki? co ta za dziwne słowo – zakamarek ....... tak samo dziwne jak słowo ZAKAPIOR .... czy ja spotkałem jakiegoś zakapiora? dzisiaj czy w ogóle? w ogóle to spotkałem nie jednego – bardzo dużo ..... czy rzeczywiście bardzo dużo? nie każdy bandzior, cham, oprych czy gangster jest zakapiorem ..... bo nie każdy może być zakapiorem – zakapiorem trzeba się urodzić .... chyba ..... zakapior jest na swój sposób wyrafinowany – arystokratyczny – elitarny .... chyba ...... ale dlaczego zakapior? od zakapturzonego? ....... chyba .... a czy dzisiaj spotkałem jakiegoś zakapiora? ....... chyba ..... chyba nie ..... gdzie miałbym go spotkać? przecież cały dzień kluczyłem po lesie ...... kluczyłem .....
też dziwne słowo ..... chyba raczej wytryszyłem – co może mieć wspólnego błądzenie po lesie czy po jakimś innym terenie z kluczem? że coś chciałem otworzyć lub zamknąć? że wykres mojej chaotycznej marszruty mógłby mieć formę klucza? .... chyba że chodzi o klucz ptaków – co byłoby jeszcze dziwniejsze zważywszy, że ptaki w kluczu wcale nie kluczą tylko lecą prosto do wyraźnie określonego celu ..... klucz? teraz? w dobie ekspansji drzwi otwieranych głosem? ..... same sezamy ....... sezamowałem po lesie