Nic nie widać! Zupełnie nic. Ale ciemności. Jak ja go teraz znajdę?
Gdzie on może teraz być? Wszędzie może być.
Jak ja go teraz znajdę? Panie, prowadź mnie. Nawet własnej ręki nie widzę.
Skoro ja nie widzę mojej ręki, to inni też jej nie widzą. Więc nikt mnie nie może zobaczyć. Dzięki Ci Panie, że mnie tak ukryłeś. Nikt mnie nie widzi, a ja mogę zobaczyć wszystkich. Nikt mnie nie zauważy. Nikt. Mógłbym się teraz nazwać NIKT... Ach! Tfu! Skąd mi do głowy przyszło to pogaństwo!
Mogę, ale nie widzę. Nic nie widzę! Nikogo nie widzę! Dlaczego nie widzę nikogo? Może nikogo tu nie ma. Jeszcze przed chwilą był tłum. Jeszcze za tłumem ktoś szedł. Chyba jakaś grupa. Kilka osób. Ktoś się potknął. Słyszałem szurania, trzaski, pomieszane głosy. A teraz cisza.
Słyszałem, ale nie widziałem. Nic nie widziałem. A teraz też nic nie słyszę.
To dziwne.
Tak. To dziwne. Jakoś dziwnie się czuję. Tak jakbym rozpuścił się w tych otaczających mnie ciemnościach. Nigdy nie było wokół mnie tak ciemno, żebym nie mógł zobaczyć swojej ręki, a teraz jej nie widzę. Nie widzę mojej ręki. Nie czuję mojej ręki! Nie mogę dotknąć mojej ręki! Niczego nie mogę dotknąć moją ręką! Gdzie moja ręka?!
GDZIE MOJA RĘKA?!?!?!
GDZIE MOJA DRUGA RĘKA?!
Mojej nogi też nie widzę. O Panie! Nie czuję ziemi pod nogami. Nie wiem czy stoję.
Panie! Mnie nie ma?!?!
Zniknąłem? Rozpuściłem się w tych ciemnościach?
Mnie już nie ma?
Przeistoczyłem się?
ZJEDNOCZYŁEM SIĘ Z PANEM!?!?!?!?!
Przekroczyłem własne ego?
Kim teraz jestem?
Gdzie ja teraz jestem? Wszędzie?
Ale dlaczego to nie stało się w dzień, w pełnym słońcu, w olśniewającej jasności?