Niestety,
jasności już nie ma. UWAGA! Stwierdzenie to nie jest całkiem jasne. Zresztą jak większość stwierdzeń. Jak przytłaczająca większość stwierdzeń. Stwierdzeniem jaśniejszym (ale tylko trochę) będzie stwierdzenie następujące: nie ma ogólnej jasności z którego to stwierdzenia wynika, że może być jasność szczegółowa. Czyli jasność punktowa. Tak jakby. Wystarczy rozejrzeć się - ciągle jeszcze widać świecące punkciki. W górze. W dole. Z przodu. Z tyłu. Z boku. Dookoła. Wszędzie. Ale chyba coraz ich mniej. Czyli gasną. Gasną, a nie zapalają się nowe. Czyli jak gasną, to gasną na dobre. Zatem, kiedy zgasną wszystkie, to wtedy dopiero będzie ciemno. CIEMNO. Och, jak będzie ciemno. STRASZNIE będzie ciemno. NAJCIEMNIEJ. Tak ciemno jak jeszcze nie było. Absolutnie będzie ciemno. Doskonale będzie ciemno. Najabsolutniej i najdoskonalej. Z czego wynika, że teraz nie jest jeszcze tak ciemno jak mogłoby być. Chociaż na pewno jest już na tyle ciemno, że nie można powiedzieć, że jest tylko i zaledwie ciemnawo. Niewątpliwie jest ciemniej niż ciemnawo. Mało zabawnie z tą ciemnością – w zasadzie nigdy nie jest całkiem ciemno, bo zawsze coś gdzieś świeci. Z jasnością podobnie: w zasadzie nigdy nie jest całkiem jasno, bo zawsze coś gdzieś jest zaciemnione. A wydawałoby się, że takie to proste: CIEMNO – JASNO. A tu ani ciemno, ani jasno. Mętne to wszystko. Strasznie mętne. Sama mętność dookoła. |