A karty? Właśnie – jeszcze przecież zostały karty! Jak mogłem zapomnieć o kartach! Rozkładam je. Odsłaniam i Pan do mnie mówi. W jakim języku tym razem? Żeby tylko nie po chińsku jak ostatnio, bo znowu nic nie zrozumiem. |
Dzięki Ci Panie – oświeciłeś mnie. W taki upał. Taki gorąc, że w głowie mogłoby się mącić, myśli mogłyby się plątać, a u mnie taka klarowność. W takim cieniu mnie oświeciłeś. W takim gąszczu. Dzięki Ci Panie, że mnie tu przywiodłeś. Zawsze przywodziłeś mnie tam, gdzie powinienem się znaleźć i gdzie bez Ciebie nigdy bym się nie znalazł. Koniec świata nastąpi. Koniec świata będzie. Tu będzie. Trąby zagrają. Zjednoczone orkiestry anielskie. Fanfary fanfarońskie. Teraz już wiem. Dla mnie? Dla mnie będą trąbić? Czy ja mogę tak myśleć? Nie, nie powinienem, nie mogę, nie wolno mi. Nie, nie, nie. Po to tylko byś mnie tu przyprowadził, żeby mi zagrały fanfary? Po to mnie strugałeś, temperowałeś, ostrzyłeś, żeby mną napisać coś tak banalnego, tak trywialnego? Nie mnie odczytywać co piszesz w swojej księdze. Wszak piszesz milionami ołówków naraz. Jakże ja mógłbym to odczytać? Jakże ja mógłbym odczytać miliony linijek naraz? Ja muszę odczytać swoją linijkę. Muszę? Czy ołówek umie czytać? Czy ołówek czyta? Nie, ołówek tylko pisze. Stąd płynie rozkosz ołówka. Z pisania. Nie z czytania. Więc pisz mną Panie, pisz! Co chcesz napisać? Ach! Jak śmiem o to pytać! Pisz! Pisz! Pisz! Nic nie możesz mną napisać? Zaciąłem się? Kleksa postawiłem? Ja ołówek kleksa?! O! Co mam robić? Nie jego mam szukać. Jednak nie jego. W każdym razie nie teraz. On już nie jest ważny. Teraz już nie jest ważny. Nie jemu mam pomóc. Jemu już nikt i nic nie pomoże. Komu mam pomóc? Im? Mam im pomóc? Czy mam im przeszkodzić? Bowiem to trochę dziwne – nic proroctwa o tym nie mówiły. Nikt nie prorokował takiego końca. Czy ja źle coś odczytałem w Księgach? Czy też to są fałszerze i uzurpatorzy? Chcą zniszczyć to co stworzyłeś. Chcą zniszczyć Ci Twój świat! Czy tak? Czy tak? Czy też może coś przed nami ukryłeś i teraz dopiero objawiasz? Co ja mam robić? Znak! Muszę poszukać zanku. Przecież gdzieś musi być jakiś znak! Ciągle jeszcze nie nie było znaku! Mój cień nie jest jeszcze rozświetlony całkowicie. Mój gąszcz nie jest jeszcze całkiem rozrzedzony. Znak! Znak! Znak! Gdzie jest ten znak? Gdzie go ukryłeś? Co jest tym znakiem? Muszę szukać. Szukać. Rozglądać się. Przysłuchiwać się. Wszystko może być tym znakiem. Jak ja ten znak odczytam? Przecież ja jestem tylko pisakiem – ja nie jestem czytnikiem. O jakże chciałbym być czytnikiem myśli i zamiarów Pana mego! Panie! O Panie pokaż mi znak, abym widział co robić! Ten gniady koń tam? Ta kolorowa krowa? Czarny baran? Trójrożec? Może to był ten dziwny balon, który gdzieś zniknął? Kretowisko? Ten zamierający klekot? Dlaczego jestem taki ślepy? |