Ta restauracja jest
ogrodowa nie tylko z nazwy. Ona jest ogrodowa, ponieważ
znajduje się w ogrodzie, nie zaś dlatego, że ktoś uznał taką
nazwę za atrakcyjną, modną, interesującą, neutralną,
tradycyjną, wystarczająco abstrakcyjną, dosyć popularną,
powodującą przyjazne skojarzenia..... Ba, ona nie tylko
znajduje się w ogrodzie, ona właściwie jest ogrodem. A skoro
jest ogrodem, to należy wyobrazić sobie ogród, a nie stoliki i
ławeczki rozstawione przy równych wyżwirowanych alejkach
wijących się wśród ozdobnych drzew i klombów. Nie – raczej
należy wyobrazić sobie sad. Tak – sad. Bo ten ogród jest
bardziej sadem, niż ogrodem.... Był sadem, który już dawno
przekształcił się w ogród, który właśnie przekształca się w
las. Zatem ta restauracja powinna nazywać się SADOWA.
Zdecydowanie tak. Dlaczego jednak nie nazywa się tak? Bo
byłaby pierwsza? Nie. To nie szkodzi, że byłaby pierwszą
restauracją o takiej dziwnej nazwie. Nie z obawy przed
niekonwencjonalnością. Czegóż tu się obawiać? Tu obawiać się
niekonwencjonalności? Tu, gdzie najbardziej niekonwencjonalne
jest to, co jest konwencjonalne? O nie – tu też króluje
konwencja – konwencja króluje wszędzie, a jeśli wszędzie to
także i tutaj; zapewne jest to inna konwencja niż ta królująca
nie-tu, lecz konwencja to konwencja.... Nie może nazywać się
SADOWA, bowiem teraz to już nie jest sad, lecz ogród. A tu
obowiązuje konwencja przystawalności, adekwatności nazw,
zgodności, a nie abstrakcyjności... Więc równie dobrze mogłaby
nazywać się NADMORSKA – morze przecież tuż obok. Albo
PODNIEBNA. Bo wchodzisz do niej, podnosisz głowę i przez
dziurawy dach widzisz niebo.... Dach rzeczywiście wielce
dziurawy, pleciony z liści i gałęzi. Podłoga trawiasta, raczej
nierówna, pełna stworzeń wścibskich i płochliwych, a niekiedy
gryzących, więc leżenie i siedzenie nie jest aż tak przyjemne
jak można by tego oczekiwać zobaczywszy wybujałe źdźbła i
rozpasane zielska, tym bardziej, że wszędzie czają się
kolczaste dzikie róże, zaś ziemia, dosyć gliniasta, nigdy nie
jest sucha. Lepiej zatem przynieść za sobą składane krzesełka,
lub jeść na stojąco. Składanego stolika przynosić nie trzeba,
chociaż nie jest to zabronione – nie jest on bowiem konieczny,
herbaty, kawy i innych napojów gorących lub zimnych nikt tu
nie podaje, nie byłoby więc czego na takim stoliku postawić,
no chyba żeby położyć na nim książkę, lub zagrać w karty na
deser..... Jest to restauracja w pełni samoobsługowa. Kuchni
też w niej nie ma. Po cóż kuchnia, skoro wszystkie dania
przyrządzają się same. I jest niewiele. Tak niewiele, że nie
ma nawet potrzeby drukowania menu. Wystarczy rozglądnąć się i
już można wybierać.
>>> Różne jabłka
prosto z drzewa.
>>>
Śliwki węgierki prosto z drzewa.
>>> Maliny prosto z
krzewu.
>>>
Bezwino czyli wino z czarnego bzu.
>>> Młode orzechy
włoskie świeżo łupane.