<<<
ŚWIEŻE MALINY
Pyszne
były.
Ach,
jakie były pyszne.
Szczególnie rano,
na
śniadanie,
z
płatkami kukurydzianymi
i
zsiadłym mlekiem.
Były.
Bo
już ich nie ma.
I nie
będzie.
Krzewy zdziczały.
Jakie
tam krzewy!
Badyle zwykłe.
Badylki.
Takie
cieniutkie jak nitki.
Zagłuszyły je rozpasane,
nieumiarkowane róże,
dzikie od urodzenia.
Piękne, lecz nie do jedzenia.
(Jak
to: nie do jedzenia?
A
płatki ich kwiatów utarte z cukrem?
Niekoniecznie w pączkach.
W
kanapce też pyszne.
Albo
wyjadane łyżeczką
prosto ze słoika.)
Teraz
trzeba czekać na jeżyny.
Nie
wiadomo jak długo.