Najlepsze
na przełomie sierpnia i
września, kiedy już są więcej niż dojrzałe,
lecz jeszcze nie przejrzałe. Wtedy są miękkie, lekko
pomarszczone, a miąższ mają ciemno-żółty lub
jasno-brązowy....
Są wtedy najsłodsze. Co wcale nie oznacza, że najlepsze. Dla
jednych
może najlepsze, dla innych nie, bo dla nich najlepsze
są te wcześniejsze,
twarde, zielone w środku, zdecydowanie bardziej kwaśne
niż słodkie.... Jedne
i drugie nie są lśniące. Są matowe, bo pokryte szarym
nalotem. Ten nalot
ściera się palcami i wtedy oczom naszym ukazuje się
lśniący fiolet; bardziej
lśnią te mniej dojrzałe – to oczywiste, dojrzałość nigdy nie
jest lśniąca,
dojrzałość bliższa jest zmętnieniu..... Oczywiście
najlepsze są te na
czubku drzewa. Żeby po nie sięgnąć trzeba zamienić się w
ptaka, lub
silnie drzewem potrząsnąć, lecz wtedy trzeba się chronić
przed śliwkobiciem, choć niespecjalnie, gdyż trudno
spodziewać się dotkliwych razów, raczej żal
ile śliwek się zmarnuje zagubiwszy się
w gęstej trawie. <<<