Z prawdziwą i nieukrywaną radością zawiadamiamy, że tego teatru już nie ma. Na szczęście był to twór na wyraz efemeryczny. Coś na podobieństwo wysypki czy zapalenia gardła. Coś co można by porównać do desantu, inwazji. Jakieś bakterie, wirusy. A może próba wszczepienia implantu?
Ale to było, minęło. Takie tam zawirowanie. Krótkotrwałe rozchwianie zbiorowej osobowości. Wprowadzenie niezdrowego fermentu, osłabiającej niepewności. Męczące pytania w rodzaju: a może jednak nie stawiać ogrodzenia z betonowych elementów udających drewniane sztachety lub toczone kamienne tralki, a wypleść przęsła z wikliny, które niczego nie udają? Teraz już nikt takich pytań nie stawia, bo udzielono na nie odpowiedzi jasnych i precyzyjnych, nie pozostawiających żadnych wątpliwości. No, może drobne wątpliwości, ale bardzo drobne – dotyczą one wyboru farb do malowania betonu, a w zasadzie stopnia ich jaskrawości i połysku, czy wręcz neonowego świecenia, fosforyzowania w ciemności. Nikt przecież nie zamierza malować betonu różnokolorowymi glinami czy ziemiami czy jakimiś innymi naturalnymi barwnikami. Namawianie do czegoś takiego - to dopiero wyraz całkowitego braku wrażliwości: żeby betonowe ogrodzenie udawało drewniany płot który udaje ziemny mur!! Co to, to nie! Ludzie tutaj są wrażliwi i zachowali naturalną czujność i nie dali się zbałamucić. Dlatego idea „warsztatów wrażliwości” nie znalazła tutaj posłuchu. Zresztą, kto by się w tych metaforach połapał? A w ogóle, to po co te metafory? Po kiego czorta czy innego belzebuba? Jakieś lniane niebo!? Które najpierw miało być gliniane? Gliniane niebo! I niby jak należało to rozumieć: że niebo trzeba pomalować gliną, żeby udawało ziemię? Dzieci powinny się wychowywać pod normalnym niebem, naturalnym, a nie jakimś glinianym czy lnianym, jednym słowem metaforycznym. Ludzie i tak udają, że są kimś innym niż są, więc jaki sens miałoby udawać kogoś kto udaje kogoś? To już zdecydowanie za dużo udawania i dlatego ludzie nie dali się na ten teatr nabrać. Skrajności należy odrzucać. Już starożytni mędrcy zalecali wybrać drogę środka. Jasność jest równie niedobra jak ciemność. Jasność oślepia i ciemność oślepia. Nic wtedy nie widać. Nie widać gdzie góra, gdzie dół. Nie widać co z przodu i co z tyłu. I co po bokach też nie widać. Oczywiście chodzi o pełną jasność i całkowitą ciemność. Dlatego tu nikt się nie obawia wybryków Emeryka. Betonowe ogrodzenia mają gwarancję na wieczność. Oto opoka. Nie to co krucha glina, giętka wiklina i drący się len.