Co to? Co się dzieje? Świat się chwieje? Chwieje czy śmieje? Chwieje. A jednak chwieje .... Nie do śmiechu mi. Nigdy się nie chwiał. Co mu się stało, że się przechylił? Czyżby miał się przewrócić? ..... O, a teraz się prostuje ..... I przechyla w drugą stronę .... Chwieje się. Chwieje się w posadach bryła świata – słyszałem coś takiego. Śpiewali coś takiego. Kiedyś. Dawno temu. Od dawna tego nie śpiewają. Ile ja pieśni słyszałem. I jakich różnych. Przeróżnych .... Pamiętam. Wszystkie pamiętam. Wszystkie się we mnie zapisały. Wbiły się. Wniknęły. Wlazły gdzieś tam do środka. Wżarły się. Żrą mnie od środka. Swędzą. Nie zawsze. Czasami. Wtedy kiedy chciałbym sobie coś zaśpiewać. Chcę. Chcę. Natężam się. I tylko mi wychodzi takie cichutkie piszczenie. Takie słabiuteńkie wycie ..... Trzeba by przyłożyć do mnie ucho i trzymać je długo przyciśnięte do chropawego kamienia. Może by to ucho coś usłyszało. Ale musiałoby to być ucho niezwykłe. Nie takie powszednie, normalne, nieczułe, na wpół głuche. Ale ucho zdolne usłyszeć rzeczy niesłyszane. Pieśń kamienną by może usłyszało .... I co by mu z tego przyszło? A co mnie przychodzi z tego śpiewania? Z tego niesłyszalnego wycia? A co im z tych pieśni przychodzi? Z tego ich wrzeszczenia i zawodzenia? Nie, nie tak śpiewali. Inaczej. Że ruszą z posad grudę ..... grudę? bryłę? grudę? bryłę?  ONI RUSZYLI KAMIENNY BLOK ..... Oni ruszyli z posad skałę ..... Oni ruszyli mnie !!!! Ta ja się kiwam. Ja się chwieję! !!!!! Ja się mogę przewrócić???? Oni chcą mnie przewrócić? Dlaczego? Co oni robią? ..... To dlatego mnie opletli linami. Teraz ciągną. Z jednej i z drugiej strony. Ciągną po to, żeby mnie ruszyć. A ja myślałem, że oni chcą mnie przywiązać. Że oni chcą mnie unieruchomić ....... A tu nie! Oni mnie porywają! Oni mnie ODRYWAJĄ. Od ziemi. Od skały. Od innych kamieni ...... Czuję powiew. Czuję powiew od dołu. OD DOŁU! OD SPODU! ...... Ja już nie stoję? Ja już nie klęczę? Wiszę? WISZĘ???? Unoszą mnie. Podnoszą .... UNOSZĘ SIĘ ..... I co treraz będzie? Spadnę? Widziałem. Tyle razy widziałem. Niezliczoną ilość razy widziałem jak spadają. Różne rzeczy. Najpierw wisiały. Długo wisiały. Wydawało się, że zawsze będą wisieć, ale one zawsze spadały. Prędzej czy później. I co robiły jak spadały? Różne rzeczy robiły jak spadały: wirowały, koziołkowały, przekręcały się, nic nie robiły. A co robiły jak już spadły? Różne rzeczy .... Polecę? .... Pofrunę? ..... Ręcę! Ramiona! Rozłożyć ramiona .....
Jak tu rozłożyć ramiona? Gdybym wiedział. Gdybym to przewidział to mógłbym je trzymać wyciągnięte nawet i trzysta lat. Nawet i dłużej. Żeby teraz były gotowe .... Dokąd bym poleciał?
Uciekłbym. Uciekłbym? Uciekałbym? W którą stronę bym uciekał? Przed czym bym uciekał? Przed końcem świata bym uciekał? Jeśli tak, to tylko w dół ..... Lecieć w dół? Najpierw musiałbym się wzbić. Nie, nie. To niebezpieczne. Wolałbym lecieć nisko nad ziemią. Niziutko. Najpierw niziuteńko. Prawie ją muskając. Żebym ją czuł. Żebym wiedział, że ona ciągle jest pode mną. Że zawsze, w każdej chwili mogę na nią opaść i nic mi się nie stanie ..... Czy bym się potem uniósł? Czy bym potrafił oderwać się jeszcze raz? Może to tylko oderwanie jednorazowe ...... Nie lecę. Jeszcze nie lecę. Nie nie nie. Poniosło mnie. Oszalałem. Nawyobrażałem sobie ...... Niosą mnie. Tylko mnie niosą. Dokąd oni mnie niosą? Dokąd? ..... Coś mi się przypomina. Kiedyś też mnie nieśli. Inaczej mnie nieśli. Coś śpiewali. Jakąś pieśń. Nie pamiętam. Pomieszały się te pieśni. Nieśli mnie i śpiewali. Tu mnie przynieśli .... Przynieśli mnie? Czy też sam przyszedłem. Klęknąłem i skamieniałem. Nie pamiętam. Miesza mi się. Kręci się w głowie. Od tego kołysania ...... Już mnie nie niosą? ...... Ale jestem wyżej niż byłem. Nigdy tak wysoko nie byłem. Drżę lekko. To na czym teraz klęczę leciutko wibruje. Wiruje? Trzęsie się. Trzęsę się.