Do Komisji Definicji

Centralnego Biura Słów

 

Zwracam się z prośbą o redefinicję słowa przełom.

To znaczy, nie tyle chodzi mi o ponowne dokładne określenie co to słowo znaczy, ile o precyzyjne wyznaczenie zakresu jego użycia. Dozwolony zakres użycia powinien obejmować wszelkie logiczne zastosowania tego słowa wynikające z jego podstawowego znaczenia określonego definicją.

Przede wszystkim chodzi mi o zajęcie przez Szanowną Komisję wyraźnego stanowiska w sprawie użyć metaforycznych. Zdaję sobie sprawę z tego, że użycia metaforyczne z definicji nie muszą być zgodne z logiką. Niezgodność z logiką nie musi wszak oznaczać całkowitej bezsensowności.

Otóż, poczynione obserwacje, jak i wnikliwa lektura przeróżnych dzieł prowadzą do oczywistego wniosku, że zarówno w życiu jednostek jak i grup nie występują tak zwane momenty przełomowe. Nie ma też w historii wydarzeń przełomowych, ani nie ma wydarzeń, które miałyby dla dowolnego procesu znaczenie przełomowe. Patrząc na sylogistyczne ciągi w jakie układają się wydarzenia i na sieci, które potem te ciągi tworzą krzyżując się ze sobą, widać aż nadto wyraźnie, że tak zwane „przełomowe” wydarzenie jest wynikiem całego mnóstwa poprzedzających (i otaczających) go wydarzeń, które z powodzeniem można by uznać za równie ważne i znaczące, czyli przełomowe. W związku z tym, że w zasadzie wszystkie wydarzenia są z natury przełomowe (bo w jakiś sposób zmieniają sytuację SPRZED tego wydarzenia: .... na gałązce siada ptaszek – gałązka łamie się pod ciężarem ptaszka – ptaszek był ciężki, bo wcześniej się najadł gąsienic – dzięki temu, że gałązka się złamała, bo była uschnięta na skutek długotrwałej suszy, ptaszka nie trafił kamień wystrzelony z procy przez słaniającego się z głodu tubylca ..... które zdarzenie było przełomowe (czyli zupełnie zmieniło bieg wydarzeń, przełamało go) i dla kogo?), arbitralne wskazywanie na któreś z nich i bezpodstawne uznawanie go za o wiele ważniejsze od innych jest rażącym nadużyciem,  fałszowaniem historii i fałszowaniem teraźniejszości, tworzeniem zupełnie nieprawdziwego obrazu rzeczywistości. A jakie może to mieć (i z reguły ma) dalsze i bliższe konsekwencje nawet nie będę wspominał, bo gdybym zaczął wspominać, mój list musiałby przybrać formę wielotomowego dzieła.

To co napisałem powyżej jest powszechnie znane. Powszechnie też wiadomo, że nic się nie robi, aby tę sytuację zmienić. Powszechnie też wiadomo, dlaczego nic się nie robi i komu na tym zależy, by tak było. Ufam, że Szanownej Komisji na tym nie zależy, natomiast zależy jej na czymś odwrotnym. Niech zatem zostaną przełomy Missouri czy też Lubrzanki, jak również przełomy na drogach, ale niech z naszego życia znikną przełomowe momenty. Nawet początek świata i jego koniec nie powinny być za takie uważane, zakładając że ten pierwszy już się wydarzył, a ten drugi dopiero ma zamiar.

 

Z poważaniem