Oto łąka, po której
dwudziestego czwartego czerwca wędrował wiersz. Czyli
my. Albowiem to my byliśmy wierszem. Szliśmy gęsiego.
Posuwaliśmy się po łące niemal jak ów słynny wąż po
ekranie starej Nokii. Napisaliśmy sobą pierwszą literę,
a było nią P. Kiedy zaczęliśmy pisać drugą, a było nią
R, pierwsza już zniknęła (ślad na trawie też zniknął po
kilku dniach). Zaczęliśmy pisać trzecią, a było nią Z,
wtedy druga już zniknęła. I tak dalej. To nasze
pisanie-wędrowanie (każde pisanie jest wędrowaniem nawet
jeśli palce na klawiaturze bardziej tańczą niż idą) było
filmowane z drona, jako że tylko z góry dało się
odczytać to, co pisaliśmy. |
A pisaliśmy to: Przemijanie, Janie. Ja? Nie! Oczywiście dokonaliśmy uproszczeń. Ominęliśmy znaki interpunkcyjne, gdyż te byłyby niemożliwe do napisania. Spodziewaliśmy się, że efekt naszego dreptania będzie podobny do tego oto okolicznościowego wydawnictwa (oczywiście z jedną, jakże istotną różnicą: wiersz wychodzony pójdzie sobie precz, zniknie i przeminie - wiersz wydrukowany zostanie na dłużej, będzie więc czymś zupełnie innym, będzie drobnym oszustwem, miejmy nadzieję, że dosyć wdzięcznym): |
Było jak było, a było dokładnie tak, jak miało być. Właśnie kończymy ostatnie e w PRZEMIJANIU. Wędrujący wiersz sfilmowali Maciej Zborek i Karol Ryś. Będzie on częścią filmu dokumentalnego o moich książkach, który zostanie zaprezentowany podczas wystawy w Bibliotece Jagiellońskiej w kwietniu 2024. Reżyserem filmu jest Maciej Zborek, zaś kuratorem wystawy Tomasz Kalita. |
Dodam jeszcze, że na
drugie imię mam Jan. |