Wszystkie moje książki, niezależnie od tego jaki tytuł noszą, są częściami cyklu  NIEOPISANIE ŚWIATA. Wszystkie też są próbą odpowiedzi na pytanie: czy świat da się opisać? Oraz na wynikające z niego kolejne pytania: jeśli się da, to jak? jeśli się nie da, to jak? Jak również wiele innych, z których najważniejsze, a przez to najbardziej banalne jest to: jaki jest świat? Oczywiście chodzi przede wszystkim o świat nieludzki, którego świat ludzki jest tylko niewielką częścią.

Nie jest tu niesłychanie i niewidzianie ważne. Nie dlatego, że świat jest nieopisanie piękny i równie nieopisanie okropny. Raczej dlatego, że ja nie tylko piszę, lecz także niepiszę, zatem nie tylko opisuję, lecz także nieopisuję. Tak właśnie jest, albowiem używam nie tylko pisma, lecz także niepisma.
Ludzie często mówią: ach, tego nie się opisać słowami... Zatem pytam: jeśli nie da się opisać słowami, to czym się da? . . . . Niesłowami? Może się da. Trzeba spróbować. Więc próbuję. Ciągle tylko nieopisuję.

Lecz to są sprawy niejako techniczne, aczkolwiek nie należy ich lekceważyć. Treścią bowiem jest także forma. Nie ma pustej formy, jak nie ma treści pozbawionej formy... Książka nie jest nic nieznaczącym opakowaniem tekstu, które można dowolnie zmieniać, nie zwracać na nie uwagi, wyrzucić jak papier, w który zawinięto kanapkę. Książka jest tekstem. Cała książka... Tekstem czy nietekstem? A jeśli nietekstem, to czy należy ją nieczytać?

Każda książka, każda część NIEOPISANIA ŚWIATA, jest kolejnym zadaniem do rozwiązania. Tworzenie książki jest rozwiązywaniem tego zadania – gotowa książka jest wynikiem tego rozwiązywania, kolejnym kawałkiem układanki o nieznanej liczbie kawałków. Zrobię ich tyle, ile zrobię. Ułożę z nich tyle, ile ułożę.