To zastanawiające, że do tej pory
nie odbyły się żadne zawody w leżeniu. A przecież
leżenie też wymaga wysiłku, choć trudno w to uwierzyć,
jako że leżenie jest synonimem braku wysiłku. Leżenie
jest nie wysilaniem się. Kładziemy się po to, żeby się
nie wysilać. No ale siadamy też po wysiłku, żeby
odpocząć.... Utrzymanie ciała w jakiejkolwiek pozycji,
poziomej, pionowej, ukośnej czy łamanej zawsze wymaga
wysiłku, choćby minimalnego, nie wspominając o obracaniu
się z boku na bok. Co więcej, leżenie w jakiejś pozycji,
z początku wygodnej i całkowicie relaksującej, po pewnym
czasie staje się trudne do wytrzymania. Zaś wytrzymanie
czegoś zawsze związane jest z wysiłkiem.... Oczywiście,
ustalenie kto leżał najszybciej, byłoby dosyć trudne,
znacznie trudniejsze niż ustalenie kto siedział lub stał
najszybciej, aczkolwiek niesłychanie interesujące – już
samo określenie prędkości leżenia jest wyzwaniem nie
lada, zważywszy choćby prosty fakt, iż w tym przypadku
najszybciej nie znaczy najkrócej, tak jak to jest w
bieganiu. W leżeniu dystans nie jest przestrzenią, lecz
czasem, zatem pytanie o zwycięzcę brzmiałoby dosyć
dziwacznie: kto najszybciej przeleżał
dystans dwudziestu minut? . . . . Tu pojawiłoby się pytanie: co to jest
prędkość? Bo przecież nie tylko jakaś droga przebyta w
jakimś czasie. Nie tylko. W tym przypadku jakiś czas
przebyty w .... Nieporównanie łatwiej ustalić
kto leżał najdłużej – tutaj najdłużej byłoby odpowiednikiem najdalej w bieganiu. Czyli: kto
leżał najdłużej? byłoby odpowiednikiem
pytania: kto dobiegł najdalej? kto
przebiegł najdłuższy dystans? . . . . Oczywiście, nie należy
mylić czołgania się z leżeniem. Czołganie to
przemieszczanie się w pozycji leżącej, podczas gdy
leżenie to leżenie, czynność nie polegająca na
przemieszczaniu się (chyba że przemieszczamy się we
śnie, lecz to też jest coś zupełnie innego, choć
mogłoby być przedmiotem współzawodnictwa). Odrzucić też należy
toczenie się i turlanie, które niekoniecznie muszą
odbywać się w pozycji leżącej . . . . .
Zdecydowanie trudniejsze byłoby kibicowanie, szczególnie
gdy zawodnicy musieliby leżeć zupełnie bez ruchu –
leżenie z możliwością poruszania się, lecz bez
przemieszczania, byłoby nieco strawniejsze, ale tylko
nieco, bardzo nieco. Dużo też zależałoby od tego, na
czym by zawodnicy leżeli (jak również pod czym,
aczkolwiek to z pewnością mniej) – tu pole dla wyobraźni
zdaje się nie mieć granic...
Zupełnie inaczej ma się
sprawa w przypadku kładzenia się. O tak, kładzenie się
to coś zupełnie innego niż leżenie. Na przykład:
położyć się po kolei na kilkudziesięciu ponumerowanych
tapczanach rozstawionych chaotycznie. Albo: położyć
się na ziemi sto razy (położyć się, nie paść jak
kłoda!) - zwyczajnie, na wznak...
I TAK DALEJ. I tak dalej. I tak dalej... Nieprawdą jest również
mniemanie, jakoby leżenie było pozbawione elementu
współzawodnictwa. Wiadomo, nie od dziś, że są dwa
rodzaje współzawodnictwa: z kimś i z samym sobą. Jeśli
nawet trudno dopatrzeć się w leżeniu tego pierwszego,
to z łatwością da się zauważyć to drugie, a jego
poziom bywa nie mniejszy niż w innych dyscyplinach.
Paradoksalnie, dla większości zawodników zapłotnych i
zaekrannych zmagania te dotyczyć będą nie tego, by
leżeć, lecz tego by nie wstać...
Niemniej chcąc dochować
wierności olimpijskiemu hasłu szybciej
wyżej mocniej wybieram bez
wahania szybciej. Trzeba jednak podkreślić, iż
w przypadku tej konkurencji, szybciej znaczy wolniej
– co nie zmienia faktu, że problem prędkości leżenia
nadal pozostaje nierozwiązany. Dlatego stawiam na szybciej.
Nie ma to jak absurdalna abstrakcja
|