Naszej wspólnej wystawie towarzyszyły poniższe teksty wydrukowane na ścianie galerii:

W 2003 roku BWA w Kielcach wydało moją Ulicę Sienkiewicza, a w starej galerii na Leśnej pokazałem cały proces powstawanie tej książki.
Teraz pokazuję nową, a tytuł jej brzmi: Ulica Sienkiewicza dwadzieścia lat później czyli w poszukiwaniu drugiej strony.
Jeśli obecną wystawę uznać za książkę, szeroko otwartą i na tyle dużą, że można do niej wejść, to nowa Ulica jest tej książki grzbietem, a słowami, znakami, literami w niej - inne książki, plansze, rysunki, obrazy…
Przy tejże ulicy Sienkiewicza mieszkałem razem z bratem przez wiele lat, w kamienicy między sklepem muzycznym a księgarnią. Słuchaliśmy tej samej muzyki, ćwiczyliśmy na tym samym, wielkim, czarnym pianinie, na którego frontowej płycie brat namalował jeden ze swoich pierwszych obrazów. Nie czytaliśmy tych samych książek, bowiem brat wolał powabne kwarki, a ja surowe skamieliny.
W Krakowie na studiach też mieszkaliśmy razem. Potem już nie, choć wiele czasu spędzaliśmy wspólnie.
Teraz znowu stajemy w jednym domu (nieopodal ulicy Sienkiewicza). Brat na górze – brat na dole. Ja najdziksze wyprawiając swawole (z książkami). Brat spokojnie, nie wadząc nikomu (obrazkami).
Moja pierwsza książka, całkiem mała, miała być wspólna, ale pozostała niedokończona. Ta teraz jest wspólna i o wiele większa, bo podwójna. Wszystko co większe powstaje z mniejszego.

Radosław Nowakowski








    









Kiedyś malowałem, a teraz robię obrazki. Brat zaproponował mi wspólną wystawę i dał mi dużo papierowych ścinków ze swoich książek.
Masz, zrób coś z tym.
Zrobiłem kilkaset małych obrazków. Zawsze lubiłem małe obrazki.
Większym formatem też nie gardziłem. Teraz z małych Zapisków z facjatki zrobiłem jeden duży format. Wszystko co duże powstaje z małego.
Drobne czynności, jak picie czarki zielonej herbaty czy lampki czerwonego wina, jedzenie porannego musli z drewnianej miski, czytanie książki, słuchanie muzyki, spacer, jazda rowerem, składają się na moje życie.
Moje małe obrazki to strzępki papieru, trochę kresek zrobionych kredką lub ołówkiem, jakieś maźnięcia nie wiadomo czym. Dużo w tym przypadku. Lubię przypadek, zaskoczenie, olśnienie. Nie potrafię robić, czy jak kiedyś malować, obrazków wcześniej wymyślonych. Wiem, jest moment decyzji, ostatecznego dotknięcia i to już nie przypadek. To konieczność gdzieś tam zapisana.
Zapisana we mnie i w Bracie. Podwójny zapis.

Jacek Nowakowski