Sytuacje


Oto sytuacja statyczna.
Strzygę brodę maszynką do strzyżenia. Nie golę brody tą samą maszynką do golenia. Po przystrzyżeniu owijam maszynkę kablem, układając starannie zwój za zwojem. Wkładam maszynkę do szuflady w szafce pod umywalką.
Mija miesiąc, może dwa. To zależy. Od brody. Czy rośnie szybciej, czy wolniej. Czy już stwierdziłem, że jest za długa i wymaga przystrzyżenia. Otwieram szufladę. Na jej dnie leży maszynka do strzyżenia-golenia, a obok niej kłębi się kabel.
Sytuacja przestała być statyczna. Teraz jest dynamiczna, ale to ciągle ta sama sytuacja.
Wyciągam maszynkę. Rozplątuję kabel. Wkładam wtyczkę do kontaktu. Strzygę brodę. Czyszczę maszynkę. Owijam ją kablem i wkładam do szuflady. Zamykam szufladę.
I teraz pytanie: co się dzieje w szufladzie?
Nie tylko ja otwieram tę szufladę. I nie otwieram jej tylko wtedy, kiedy przychodzi czas strzyżenia i muszę wyciągnąć maszynkę. W tej szufladzie znajdują się też inne przedmioty. Na przykład szczotki do włosów. Nie ma tych przedmiotów zbyt wiele, nie na tyle, żeby same w sobie musiały się kłębić i plątać. Wszystkie są ułożone na dnie, jedne obok drugich, co nie chroni ich przed nieustannym przesuwaniem i przekładaniem. A i samo wysuwanie i wsuwanie szuflady powoduje wstrząsy i szarpnięcia, które uruchamiają siły władności i bezwładności, co w konsekwencji doprowadza do zsunięcia się kabla z maszynki, tym bardziej, że zwoje są z reguły dosyć luźne, a koniec kabla z wtyczką pozostaje nie przymocowany do korpusu urządzenia. Czy jest to wystarczające wytłumaczenie? Czy nie należałoby zamontować ukrytej kamery? Nie wiemy przecież co dzieje się wtedy, kiedy szuflada pozostaje zamknięta, a tak jest przez większość czasu. Wiemy, że tuż obok znajduje się kolanko, a przed i za kolankiem rura. Przynajmniej kilkanaście razy dziennie przelatuje tamtędy woda i szumi, bulgocze, prycha, krztusi się, trzęsie, rozpryskuje, doznaje wszelkiego rodzaju turbulencji...

Oto sytuacja dynamiczna.
Na podłodze leży kabel. Pod niewielkim, wąskim biurkiem. Biurko stoi przy ścianie, tuż obok drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Drzwi otwierają się i wychodzi z nich ktoś kto mieszka w tym domu. Oczywiście nie patrzy pod nogi, bo dlaczego miałby patrzeć. Nie przypuszcza, że kabel wysunął się spod biurka i tworzy pętlę zaraz za progiem. Stawia w tę pętlę nogę. Potyka się. Upada. Na szczęście nie jak długi, lecz tylko na kolana. Nie wali głową o podłogę, bo podpiera się rękami. Klnie. Wścieka się. Gdyby padł jak długi, walnąłby głową o kant łóżka i mógłby zginąć śmiercią tragiczną we własnej sypialni.
I co by to było: nieszczęśliwy wypadek czy zbrodnia z premedytacją?

A teraz sytuacja nieco mniej dynamiczna.
Co się działo wcześniej? Dlaczego kabel wysunął się spod biurka? Czy go ktoś niechcący popchnął siedząc przy biurku i bezwiednie ruszając nogą? Czy też stało się to w czasie sprzątania? Czy mógł tego dokonać odkurzacz-robot? Jak mógłby tego dokonać? Nie ma przecież rąk, a wirujące szczoteczki wydają się zbyt słabe, chociaż wiele siły nie potrzeba, kabel cienki, niczym nie przygnieciony, nigdzie nie zakleszczony, że trzeba by go ciągnąć i ciągnąć, a może nawet unieść nieco mebel, by go wyciągnąć... Ale to nie wszystko. Przyglądnijmy się pętli: jaki ma kształt, gdzie się znajduje, jak precyzyjnie jest ustawiona – nie widzimy w tym żadnej przypadkowości, widzimy dokładne obliczenia, precyzyjny plan; a jeśli już to widzimy, to pomyślmy o pole elektrycznym wytwarzanym przez taką pętlę i spróbujmy obliczyć siłę z jaką mogłaby przyciągnąć pojawiającą się nad nią stopę...

A teraz zadajmy najważniejsze pytanie: DLACZEGO? albo raczej DLA CZEGO?
Dla zabawy czy z zemsty?
Do wyboru. Wybór jest zawsze niezłą zabawą.

Oto sytuacja statyczno-dynamiczna.
Pianino cyfrowe na zupełnie niecyfrowym stojaku typu Z a nie X, dlatego pod klawiaturą ustawiony jest spory monitor odsłuchowy służący jako dodatkowy głośnik znacznie poprawiający brzmienie instrumentu. Głośnik połączony jest z instrumentem kablem typu jack-jack, lecz nie bezpośrednio, jako że po drodze znajduje się pedał wah-wah zwany kaczką. Czyli mamy już dwa kable. Do klawiatury wpięty jest inny pedał, zwykły, standardowy, wydłużający brzmienie; ma on własny kabelek. To już trzy. Głośnik i instrument podłączone są do listwy, do prądu. To kolejne trzy kable, chociaż tego od listwy nie powinienem liczyć, tak jak nie liczę kabla od lampki też podłączonego do listwy. No to nie liczę. Zatem mamy pięć kabli. Są ułożone tak, by się nie poplątały, a jednak się plączą. Wystarczy chwilę pograć. Pląsają i się plączą?

A teraz pomyślmy o Wielkim Zderzaczu Hadronów. Oto niewyobrażalne, choć jednak precyzyjnie zaplanowane i zrealizowane, kłębowisko kabli doskonale uporządkowanych, nawiniętych równiutko na najrozmaitsze szpule i rdzenie, upakowanych szczelnie w specjalnych kanałach, a summa summarum splątanych i zaplątanych.
Z jakiego rodzaju sytuacją mamy tu do czynienia?


<<<