Co to jest głupota

Najpierw powtórzmy pytanie, albowiem to pytanie będzie nam wielce pomocne w zdefiniowaniu głupoty:
Skąd się bierze głupota?
Powtórzmy też odpowiedź, albowiem ta odpowiedź również wielce nam pomoże:
Zewsząd i znikąd.
Głupota się nie bierze. Głupota po prostu jest. Głupota przenika świat na wskroś. Głupota jest duszą świata. Jego duchem i umysłem. Świat po prostu jest głupi. I tyle.
Powtórzmy teraz inne pytanie: dlaczego świat jest głupi, skoro mógłby być mądry? I czy w ogóle mógłby być mądry, bo skoro jest głupi, to może nie może być mądry i dlatego jest głupi.
Zastanawiamy się nad tym, czy świat jest głupi czy mądry. Ciągle tylko głupi czy mądry. A czy są jakieś stany pośrednie? Czy jest coś pomiędzy mądrością i głupotą? Czy świat mógłby być trochę mądry i trochę głupi, a w środku obojętny – bo skoro mądrość i głupota są stanami skrajnymi, jakby dwoma końcami kija, to to co rozciąga się między nimi, czyli kij, może jest obojętne. Albo może świat jest w jednej trzeciej mądry i w dwóch trzecich głupi. Albo pół-na-pół. Mądro-głupi. Głupio-mądry. Oraz czy głupio-mądry to to samo co mądro-głupi, bo wydaje się, że jednak nie. Oraz czy mądro-głupi to nie to samo co mądrze głupi czy jednak to samo...
Jakkolwiek głupie wydają się te pytania nie wstydźmy się ich zadawać i zadajmy jeszcze jedno, mianowicie: czy świat zawsze był głupi, czy może nie zawsze? Jeśli nie zawsze, to znaczy, że kiedyś, w którymś momencie swojego istnienia, zgłupiał – mogło być tak, że zgłupiał całkowicie w jednym momencie, ale mogło być też tak, że głupiał stopniowo, powoli, systematycznie, nieregularnie lub regularnie, skokowo lub pełzająco. Wiele wskazuje także na to, że głupotą było powstanie świata, że to był pierwszy akt głupoty. Niekoniecznie w wyniku tego pierwszego aktu głupoty powstał głupi świat. Niekoniecznie. To wcale nie jest równoznaczne i oczywiste. Wiele mądrych działań daje głupie rezultaty – nie jest zatem wykluczone, że głupie działanie doprowadzą do czegoś mądrego. Przecież wiadomo, że głupota jest nieobliczalna. Głupotą byłoby, gdyby głupota stworzyła mądry świat, a skoro byłoby to głupotą, to niewykluczone, że tak się właśnie stało. Niewykluczone.
Czy rzeczywiście świat jest głupi, czy tylko szalony?
Szaleństwo jest nie tylko szaleństwem. Bywa także metodą. Szaleństwo nie jest jednak tożsame z głupotą. O nie. Szaleństwo to dosyć dziwny stan: czasami niebezpiecznie zbliża się do nieokiełznanej dzikości, demonicznej i niszczycielskiej, czasami jest jedynie zbytnią fantazją, chwilowym odrzuceniem rozsądku. To szaleństwo, które bywa metodą, jest wynikiem raczej świadomego wyboru, zaś świadomy wybór wyrafinowanej strategii działania świadczy bardziej o mądrości niż o głupocie.
Lecz nie tylko szaleństwo bywa metodą. Udawanie głupiego też bywa skuteczną strategią. Co bardzo komplikuje naszą sytuację. Jeśli bowiem okaże się, że świat wcale nie jest głupi, a tylko udaje, to co wtedy?
Właśnie, co wtedy?
A co teraz?
Teraz musimy ustalić co to jest głupota. Bez tego ani rusz. Będziemy dreptać w miejscu i chodzić w kółko.
Skoro głupota jest przeciwieństwem mądrości, to znaczy, że głupota jest nie-mądrością.
Zaś mądrość jest nie-głupotą.
Skoro tak, to ktoś nie głupi powinien być mądry, a ktoś nie mądry powinien być głupi.
Tak jednak nie jest. To, że ktoś nie jest głupi, wcale nie świadczy o tym, że ten ktoś jest mądry. Tak jak to, że ktoś nie jest mądry wcale nie świadczy, że jest on głupi. Zdarza się przecież, i to wcale nie tak rzadko, że ktoś nie jest ani głupi, ani mądry. Zdarza się też, że ktoś jest i głupi i mądry. Zdarza się też, że ktoś mądry zrobi coś głupiego, zgłupieje na chwilę, albo po prostu w pewnym obszarze jest głupi. Bywa też, aczkolwiek rzadziej, że ktoś głupi postąpi mądrze, że na chwilę zmądrzeje (oj, to chyba zdarza się bardzo rzadko), albo że w pewnym obszarze, lub pewnych obszarach jest mądry, lub przynajmniej niegłupi. Wszystko to świadczyłoby o tym, że głupota nie jest prostą niemądrością, tak jak mądrość nie jest prostą niegłupotą.
Dzieje się tak dlatego, iż głupota jest złożona. Jest czymś złożonym. Składa się z kilku elementów – nie wiadomo ilu. Dlatego nie ma i nie może być prostej definicji głupoty, która tłumaczyłaby jasno, co to jest. Napisaliśmy „czymś złożonym”. „Czymś” - lecz czym? Czy to jest zjawisko? Stan? Rzecz? Proces? Jakaś przestrzeń? Jakiś czas? Wszystkiego po trochu?
To ostatnie pytanie wydaje się najbardziej sensowne. Jeśli wszystkim po trochu, to równie sensowne jest mówienie o mozaikowej strukturze głupoty. Co więcej, w każdym przypadku ta mozaika jest inna. Nie ma dwóch takich samych głupot, bo nie ma dwóch takich samych mozaik. To znaczy, teoretycznie jest to jak najbardziej możliwe, natomiast praktycznie ociera się o niemożliwość. Tak jak praktycznie niemożliwe jest znaleźć dwie osoby, które wiedziałyby dokładnie to samo i dokładnie tego samego nie wiedziały.
Chyba łatwiej byłoby zdefiniować mądrość. A nawet gdyby, to cóż by nam to dało? Skoro głupota nie jest prostą odwrotnością mądrości, ani jej zaprzeczeniem, to definicja mądrości niewiele nam pomoże. Na przykład wiedza. Wiedza może być składnikiem zarówno mądrości, jak i głupoty. Różnica jest taka, że mądrości wiedza wydaje się potrzebna, wręcz konieczna (trudno sobie wyobrazić człowieka mądrego, który nic nie wie, choć podobno ten najmądrzejszy tak właśnie twierdził, ale twierdził tak zaniepokojony małością swojej wiedzy w stosunku do ogromu swojej niewiedzy – głupi w ogóle się nad takimi bzdurami nie zastanawia), natomiast głupocie jest to obojętne. Zdarzają się tacy, co mają wielką wiedzę i nie wiedzą jak jej użyć, nie są więc mądrzejsi od byle głupca. Wcale nie jest więc tak, że głupota wiąże się tylko i wyłącznie z niewiedzą, podczas gdy mądrość tylko i wyłącznie z wiedzą.
Wiemy już zatem, że jednym ze składników głupoty jest wiedza. Nie niewiedza, lecz wiedza. Zwróćmy uwagę na to, że niewiedza jest niemożliwa. To znaczy niewiedza jest możliwa, oczywiście, że tak, ale ktoś lub coś co nie wie absolutnie nic, nie potrafi istnieć. Zatem, skoro nie istnieje ktoś lub coś co nie wie nic, to nie istnieje też, przynajmniej praktycznie, niewiedza. Żeby istnieć, trzeba posiadać jakąś minimalną ilość wiedzy, jakąś wiedzę niezerową. A czy mogłaby to być wiedza ujemna? Otóż to! To jest dopiero pytanie! Czy istnieje wiedza ujemna?
Z całą pewnością istnieje wiedza tajemna, ale to nie to samo co wiedza ujemna. Wiedza tajemna to taka wiedza, którą powinni znać tylko wtajemniczeni, a którą znają wszyscy. Nas bardziej interesuje jednak podział na wiedzę teoretyczną i praktyczną, czy raczej werbalną (zwerbalizowaną) i niewerbalną. Na przykład: muzyk, który potrafi wspaniale grać, nie potrafi nic powiedzieć o tym co i jak gra, bo nie zna nazw tonacji i dźwięków, może nie wie nawet co to jest tonacja. Zdarza się na odwrót: ktoś potrafi fantastycznie zanalizować cały utwór i nazwać najdrobniejszy element z którego się ten utwór składa, nie potrafi jednak nic zagrać. Który z nich wie więcej o muzyce? Lub inaczej: który z nich jest mądrzejszy? który z nich jest głupszy?
Czy umiejętność korzystania z wiedzy to to samo co umiejętność logicznego myślenia? Częściowo tak. Czyli częściowo nie. Do umiejętności korzystania z wiedzy zaliczymy wyszukiwanie w zgromadzonych w głowie informacjach tych właściwych, właśnie potrzebnych. Co trudno raczej zaliczyć do logiki, chociaż do logiki może się zbliżać – nasza wiedza nie zawsze musi być uporządkowana logicznie, chaos wcale nie jest gorszy od porządku, a jeśli jesteśmy do niego przyzwyczajeni, to może nawet być zdecydowanie lepszy. Logiczne myślenie to w dużym stopniu umiejętność prawidłowego łączenia przyczyn ze skutkami. Jeśli tę umiejętność posiądziemy, to będziemy umieli zadawać sensowne pytania i udzielać sensownych odpowiedzi. Będziemy też umieli obserwować i dostrzegać to, co powinniśmy dostrzec, a nie to, co byśmy chcieli... To jednak są już mniej istotne elementy, a raczej podelementy, a nimi nie będziemy się teraz zajmować. Może kiedyś, ale nie wiadomo kiedy.
Mało tych elementów.
Tak. Nie za wiele.
Lecz wydają się podstawowe. Bazowe. Fundamentalne. Na nich wznosi się to ponure gmaszysko głupoty.
A mimikra? Głupota bezbłędnie udająca mądrość?
A bezsensowność? Zajmowanie się tym, co nie ma najmniejszego sensu, co wydaje się nadzwyczaj sensowne, czemu oddaje się siły, czas, energię, a co w rzeczywistości nie ma wcale sensu. Przynajmniej w tym wąskim kontekście, bo w szerokim może ma. Głupie wyrazy mogą składać się na mądry tekst. A głupi tekst może składać się z mądrych wyrazów. Czy bezsensowne wyrazy mogą tworzyć sensowny tekst? Bo bezsensowny tekst jak najbardziej może składać się z sensownych wyrazów.
Coś jeszcze?
Cel?
Pal!

Ach! Konkluzja raczej niewesoła. Lecz także niesmutna. Bardzo trudno zdefiniować głupotę. Bardzo trudno nie znaczy wszakże, iż jest to niemożliwe. Bardzo trudno to po prostu bardzo trudno. Bardzo niełatwo. Taką przebogatą historię ma głupota. Tak jest wszechobecna. A tak mało o niej wiemy. I nie ma się co dziwić. Nieuchwytna jest jak jakiś eter. Grząska jak jakieś bagno. Nieokreślonego kształtu jak jakaś mgła. I tak by można mnożyć epitety i metafory nieomalże bez końca – nieomalże, bo końcem ich byłyby granice naszej wyobraźni.
Skoro jest głupota tak trudna do zdefiniowania, wręcz ocierająca się niedefiniowalność, to należy spróbować zdefiniować ją poprzez wskazanie. Nie byłoby w tym niczego niezwykłego. Wiele jest zjawisk, stanów i procesów, który równie uparcie co bezskutecznie próbujemy zdefiniować, zamknąć w jakiejś słownej formułce, co jest kolejnym przejawem naszej głupoty, choć wyrafinowanie owych formuł zdaje się przejawem głębokiej mądrości. Próby opisania tych zjawisk, stanów i procesów (na przykład komponowania muzyki) są równie bezsensowne co próby poderwania się do lotu biegnąc i machając rękami, nie zostaną jednak uznane za przejaw głupoty za jaki uznane zostanie bez wątpienia trzepotanie rękami. Nikt nie uczy się muzyki czytając o niej, lecz siada do instrumentu, ćwiczy i słucha jak inni grają. A inni mu pokazują: zagraj tak. I grają. On się przypatruje i przysłuchuje, po czym sam próbuje tak zagrać. Albo inaczej, jeśli mu się nie podobało jak tamci grali.
Wskazywanie będzie jednak trudne. To samo dla jednych jest głupotą, a dla drugich mądrością. Oto w radio słuchamy rozmowy z politykiem. Nieważna jest jego przynależność partyjna, ważne jest to, że jest znany, że mówi dużo i szybko, tak dużo i tak szybko, że zupełnie nie kontroluje tego co mówi. Co chwila zaprzecza sam sobie, zaczyna zdanie w innym czasie i trybie, niż je kończy, miesza wątki, przeskakuje z myśli na myśl zupełnie jakby w jego głowie pracował jakiś szalony zwrotniczy, którego największą pasją jest doprowadzanie do coraz to nowych kolizji i zderzeń. Chaos i bełkot. Im większy chaos i bełkot, tym lepiej. Po kilkunastu minutach rozmawiająca z nim redaktorka pasuje, poddaje się, już nawet nie powtarza uporczywie tego samego pytania próbując uzyskać jakąś odpowiedź choćby w drobnej części dotyczącej poruszonego problemu. A polityk dalej bełkocze ze swadą jakiej świat nie widział i nie słyszał. Bzdura. Świat taką swadę i taki bełkot widzi i słyszy codziennie, stale i bez przerwy... Podsumujmy. Moglibyśmy nagrać wypowiedź tego polityka, potem ją wskazać i powiedzieć: oto głupia wypowiedź - tak właśnie wygląda wypowiedź głupia. Albo: na tym właśnie polega gadanie głupot. Moglibyśmy też wskazać na tegoż polityka i powiedzieć: oto głupi polityk. Lub jeszcze ogólniej: oto głupiec; oto człowiek miłujący głupotę. A jednak winniśmy temu głupcowi szacunek. Strategia jaką wybrał (raczej nie wybrał, albowiem wygląda na to, że wyboru nie miał żadnego) odniosła skutek. Więc nawet jeśli nie dokonał mądrego wyboru, bo nie miał w czym wybierać, to użył mądrej strategii. Wszak potyczkę ze swoim dręczycielem wygrał. Głupi bełkot okazał się mądrym bełkotem, strategią dostatecznie mądrą, by zwyciężyć w potyczce, a przynajmniej nie przegrać.
Głupota wcale nie jest taka głupia na jaką wygląda.
Głupota swoją mądrość ma.

<<<