Łopuch jestem.
Tak mnie zwą. CKNW. Ci-którzy-nazywają-wszystko.
Zwą mnie także łopianem.
Jestem chamem.
Chamskim poetą jestem.
Chamskie jest piękno moje.
Bo niewątpliwie jestem też piękny. Mocarny i piękny - nie taki jak ta cherlawa gidia obok.
Ale chamami są też ci, którzy zwą mnie łopianem albo łopuchem. Niektórzy z nich mówią na mnie lappa albo arktium. Niewiele im to pomaga. I tak pozostaną chamami. A mienią się panami. Jak wszystkie chamy. Chamom zawsze wydaje się, że są panami. A panom? Panom nic już się nie wydaje. Skoro nie musi, to się nie wydaje ..... Wydaje się, że u nich zdolność do wydawania się czegokolwiek uległa uwstecznieniu. Albo nawet całkiem zanikła. Przynajmniej u niektórych. Może nawet u większości. Są pewni wszystkiego. A niektórzy, inni niektórzy, niczego nie są pewni - wszystko tylko im się wydaje. Można by ich zatem zwać skrajniakami.
O, idzie. Z których niektórych on ci jest? Idzie pan. Pan idzie ...... Dokąd pan idzie? Ach! To mało. To nie wystarcza. Pan by chciał, żeby zwać go AUTOR. Żeby mówić widząc go: oto idzie słynny autor ..... Dokąd idziesz Autorze? Dokąd to wybiera się dzisiaj Słynny Autor?
Dokąd zmierzasz?
Co zamierzasz?
Wyrwać mnie?
Chyba nie.
W taki dzień? W dzień przepełniony poezją? Dzień tak duszny od poezji, że aż nie idzie oddychać? ...... Pewnie przejdzie obok. Trąci nogą. Ale nie kopnie. Tylko trąci. Nie może nie trącić. Nie może przejść nie trąciwszy mnie. Wszak rozrastam się. Wzwyż i wszerz. Tu upadłem rzepem będąc i tu rosnę. Wiatr mnie tu przygonił albo przyniósł psi ogon. Akurat tu. Niebezpieczne miejsce. Niesłychanie niebezpieczne: tuż przy pierwszym stopniu schodów ..... Wkrótce mogę zarosnąć schody. Będę tak wielki, że CKNW nie będą mogli wejść. Gdyby, ach gdyby tak wyjechali na trochę, na kilka tygodni, ja urósłbym niczym drzewo. Liście miałbym niczym ogromne wachlarze, łodygi grube, mięsiste, prężne i silne jak konary ..... Nie mogliby wejść. Wróciliby i by ich zatkało. Oniemieliby. Co by zrobili? Wycięliby mnie. Nie czekaliby przecież, aż uschnę, aż stanę się prawie-papierowym, kruchym, łamliwym, szeleszczącym starym dziadem. Szarobrązowym. Zgniłozielonym. Zgniłoszarym. Paskudnobrunatnym Aż zacznę się pochylać i upadać ..... Ale teraz mnie nie wycinają. Ani nie wyrywają. Ani nie depczą. To dziwne. Podobam się. Muszę się im podobać. Im czy jemu? A ta dziwna istota obok? Ta o oszałamiających proporcjach? Ta nadwysmukła. Bezlistna. Same łodygi zakończone kwiatkami. Nie ma jej. Już jej nie ma. Co się z nią stało? Zniknęła? Padła? Wyrwali ją? Nie zauważyłem ...... Wiem, że podobała mu się jej oszałamiająca smukłość. Mógłby ją nazwać: Bukiet Giacomettiego. Ale inni dużo wcześniej nazwali ją brodawnikiem. Brodawnik! Ha! Ani brody, ani brodawek na niej, a oni na nią brodawnik! Bro Dawnik? Broda Wnik? A niektórzy z tych innych mówią: Leontodon. Jakby to był jakiś dinozaur. Pteranodon - Leontodon. Roślina potwór. Pan Leon Todon ..... Nie, nie, nic z tego, żaden pan. Po prostu Giacometta. Ja - Lappa i ona - Giacometta. Nieomal Piękna i Bestia. Gibka i Przysadzisty ..... Lecz ja też mu się podobam. Na pewno. Gdyby było inaczej, to by mnie wyrwał. Ten cham i brutal. Ten esteta. eS-Teta. Co mu się we mnie podoba? Ta przysadzistość? Ta mięsistość? Gruboskórność? Niebywała bujność mego bytu? ...... Ładność? ..... Na czym polega ładność? Ładność to pewne zestawienie. W jej przypadku, w przypadku Dżia-Kometty, zestawione są: smukłość łodyg; nieprostość łodyg; wygięcie duże i wygięcia drobne, pewne nierówności dające interesującą linię łodygi
lecz dlaczego ta nieprostość, ta drżącość, miałaby być ładniejsza-lepsza-bardziej-interesująca od prostości? bo prostość byłaby zbyt prosta? zbyt oczywista i przewidywalna? zbyt prostacka? + ten ciemny odcień zieleni + bezlistność uwydatniająca smukłość łodyg + coś tam jeszcze + wiele różnych jeszcze + ..... + funkcjonalność albo absurdalność, czyli afunkcjonalność, niepotrzebność, nieprzydatność, piękna bezsensowność ...... A w moim przypadku? w przypadku Lappy? ...... Co brzmi lepiej? ładniej? szlachetniej: Łopuch czy Lappa? Będą pewnie twierdzić, że Lappa, przez to podwójne p, bo to uskrzydla, nadaje lekkości, wydelikaca, to jest jak delikatny, frywolny podskok w tańcu lub na spacerze ...... Lecz ja nie tańczę, ani nie spaceruję - chyba że mnie wiatr tarmosi. A Łopuch - ŁOPUCH jest rozkłapany, rozlazły, ma w sobie ciężkość mimo tego puchu ...... uch! jak gorąco! ...... ma jakąś płaskość czy też rozpłaszczenie, mimo okrągłości O ....... Łopuch jest bliski kłapoucha, co powinno dziwić, wręcz zadziwiać, gdyż jestem jędrny i sztywny i nieoklapnięty, deszcz może bębnić o moje liście - choć będzie to bębnienie lekko, leciutko stłumione, jako że moje liście nie są lakierowane, nie są aż tak sztywne: moje liście należałoby narysować kreską lekko sflaczałą .... Może dlatego mnie nie wycinają? Może Autor chce mnie narysować? Chce zrobić ze mnie hieroglif? Albo czeka na deszcz - chce posłuchać jak zabrzmię, co zagram, ja - Lappa Łopuch, ja - Łopuch Lappa. Cierpliwy jest - dzisiaj deszczu nie będzie ........... A ja? Jaki ja mam charakter: gwałtowny czy rozlazły? To nie ma znaczenia. W moim przypadku bez sensu jest skoczność podwójnego p - to jakaś drwina, absurd, niestosowność. Całkowita nieadekwatność ......... już nieporównanie bardziej adekwatne byłoby opuchnięcie łopucha ......
Bardane.
Glouteron.
Burdock.
Hardlock.
Dziwne nazwy.
Wszystkie nazwy są dziwne. Nawet te, które nie wydają się dziwne, które wydają się niedziwne.
Przeszedł. Trącił. Nadepnął na najdolniejszy liść. Nie bolało. Ten liść już cały w strzępach. Poszarpany. Pognieciony. Podziurawiony. Wnet odpadnie. Już zmartwiał. Prawie obumarł ...... On zostanie zmiażdżony, a ja będę żył. Ja będę dalej rósł.
Nie zetną mnie w taki dzień.
W taki gorący, duszny długi dzień.
Nawet gdyby to dzisiaj wpadli na pomysł, aby moją obecnością, moim sąsiedztwem, moją bujnością zacząć tłumaczyć opieszałość w rośnięciu i żółknięcie winorośli. Że to niby ja wypijam wszystkie soki. Łopuch opilec. Łopuch żarłok.
To nie będzie dzień, w którym wycięto kolejnego łopucha.
A sio mucho!
Nie łaskocz Łopucha!
Ty mucho pijana!
Nie dręcz Łopiana!