Nowa, brązowa waliza


Budujemy ogromną, koniecznie brązową walizkę (kolor jest bardzo istotny; nie wiadomo dlaczego, ale jest; nie wiadomo, czy kiedyś będzie wiadomo; nic też nie wiadomo o innych kolorach, a skoro nie wiadomo, lepiej z tymi innymi nie próbować; wiadomo, że do odważnych świat należy, ale pod warunkiem, że uda im się ich własną odwagę przeżyć). Tak dużą, że swobodnie się w niej mieścimy. Pakujemy do niej mnóstwo najróżniejszych kabli i siebie samych. Zamykamy i obserwujemy. Palpacyjnie. W walizce jest przecież tak ciemno, że nic nie widzimy. Obserwacja wzrokowa jest zatem wykluczona. Obserwacja słuchowa (audytywna) jest niepotrzebna. Kable są nieme. A nawet jeśli nie są, to milczą jak zaklęte. Bo są zaklęte. Nie zdradzają tego, co kablują.

Jeśli ktoś nie potrafi zbudować takiej walizki, albo nie wie komu zlecić jej wykonanie, może udać się na poszukiwania. Te zapewne będą długie i wyczerpujące, więc raczej szkoda czasu i energii, aczkolwiek nie da się wykluczyć, że takie poszukiwania nie będą tylko nudne i wkurzające, gdyż dostarczą cennego materiału do badań, jako że po drodze napotkamy wiele rozmaitych kabli i w niejedne zastawione przez nie sidła wpadniemy... Aha, kufry też się nadają. Ważna uwaga. To trochę rozszerza pole poszukiwań.

Należy też ustalić zawczasu czy będziemy w niej siedzieć, leżeć, stać. Co kto woli. Oraz czy przyjęta przez nas pozycja będzie stała czy zmienna. Zmienna pozycja to także zmienny punkt widzenia, obserwacje prowadzone pod różnym kątem i z różnych stron. Stała pozycja to stały punkt widzenia – owszem, niby ograniczenie, ale to ono zapewnia precyzję obserwacji i wyklucza błędy spowodowane przemieszczeniem się. Oczywiście strategie mieszane są jak najbardziej dozwolone.

Nie proponujemy rozwiązania jakie zastosował w dawnych czasach pewien książę wobec innego księcia, niby kuzyna, sąsiada, a zatem śmiertelnego wroga i zaprzańca, który nie chciał ustąpić w kwestiach terytorialno-spadkowych. Kiedy ów niegodziwiec, krętacz nad krętacze, został złapany, umieszczono go w skrzyni o wymiarach tak zmyślnie dobranych, że nie mógł w niej ani leżeć, ani siedzieć, o staniu nie wspominając. Skrzynia miała dwa otwory: przez jeden podawano tej kanalii jedzenie, drugą wylatywały kanalii fekalia; obecność tych dwóch otworów należy uznać za przejaw wyjątkowego humanitaryzmu. Trzymano go w tej skrzyni ze dwa lata cały czas prowadząc z nim negocjacje w sprawie złożenia podpisu pod stosownym dokumentem. Gdy ten w końcu zrozumiał swą niegodziwość i podpisał papier, wypuszczono go. Powiadają, że żył jeszcze jakiś czas, ale do zdrowia nie wrócił... Niestety, działo się to w czasach, kiedy nie było jeszcze żadnych kabli. Co za szkoda. Obserwacje poczynione przez uwięzionego byłyby niezwykle interesujące i w znacznej mierze przyczyniłyby się do złagodzenia jego wizerunku ohydnej i podłej kreatury.

Powyższa historyjka przypomina, że my też powinniśmy zastanowić się nad tym, ile czasu zamierzamy spędzić w walizie. Czy będziemy w niej siedzieć bez przerwy, czy jednak będziemy ją opuszczać co pewien czas... To ważne i nieważne. Ostatecznie tak jak my tam w środku będziemy monitorować zachowanie kabli, tak my tu na zewnątrz będziemy monitorować nasze zachowanie tam, w środku. Najdrobniejsze nasze poruszenie zostanie zanotowane i opisane, abyśmy wiedzieli jak wpłynęło na zachowanie się kabli.

Ktoś zapyta: a po co taka waliza, czyż nie lepiej wypełnić pokój kablami i w nim siedzieć?

Nie lepiej. Ani nie gorzej. Równie dobrze.


<<<