UNIWERSYTET
EKSTREMALNY
rektorat | dziekanat | sekretariat | szatnia
Dlaczego
ekstremalny?
To
może budzić niepokój. Ktoś pomyśli, że chodzi tu o nauczanie
ekstremizmu. Jeśli tak pomyśli, to niech się nad tą własną
myślą zastanowi, ekstremalnie dogłębnie niech ją
przeanalizuje. Przecież nie jest to Uniwersytet
Ekstremistyczny. Ekstremistyczny to
przecież nie to samo co ekstremalny.
Dlatego
ekstremalny, że
chodzi tu o wiedzę ekstremalną. Ekstremalnie głęboką i
ekstremalnie rozległą. Także o ekstrema wiedzy.
Oczywiście,
gdyby to był zwyczajny Uniwersytet Ekonomiczny, nie byłoby
takich problemów oczywiście byłyby inne,
kto wie czy nie poważniejsze. Aczkolwiek ekonomia
też miewa w sobie różne ekstremalności, to jednak summa
summarum byłby to dosyć nudny
uniwersytet, a tu chodzi przecież o uniwersytet ekstremalnie
nudny.
Mógłby to być
też Uniwersytet
Elektroniczny...
W zasadzie to on taki właśnie jest, więc w tym
przypadku taka nazwa brzmiałaby trochę jak Uniwersytet
Uniwersytecki.
Mógłby to być
Uniwersytet Ekstatyczny...
A czy taki nie jest? Po trosze oczywiście jest. Wiadomo
przecież, że wkraczanie w jakąś nową sytuację związane jest
ze wzmożonym biciem serca. U jednych bije ono silniej, u
innych słabiej. Nie można wykluczyć skrajności: zawsze
znajdzie się ktoś, komu tętno nie przyspieszy nawet o jedną
setną oraz ktoś, kto omal z wrażenie nie dostanie wylewu.
Mógłby to być
Uniwersytet Elegancki...
To znaczy mógłby być bardziej elegancki niż jest. Jeśli coś
już jest eleganckie, to zawsze może być jeszcze bardziej
eleganckie. Tak mówią. No a jeśli coś jest już absolutnie
skrajnie i ekstremalnie eleganckie, to czy też może być
jeszcze bardziej eleganckie? Oczywiście, że tak, pod
warunkiem, że zmienimy kryteria elegancji. Co zresztą robimy
nagminnie i w związku z tym spory ciągną się w
nieskończoność... To są bardzo interesujące problemy i z
pewnością zasługują na poważne potraktowanie, jakkolwiek
niepoważne by się wydawały.
Mógłby to być
Uniwersytet
Entliczkowo-pentliczkowy...
Och, tak. Brzmiałoby to jednak mało poważnie. Ktoś mógłby
podejrzewać, że to jakieś żarty, że jaja
sobie robią. Że już im całkiem odbiło i
będą „naukowo” (cudzysłów jest tu niesłychanie ważny) badać
możliwości samonakrywania się zielonych stoliczków. I będą
mieli rację. Bo o to właśnie chodzi.
Mógłby to być
Uniwersytet Ekstrawagancki...
Może i mógłby, ale ja nie widzę nic ekstrawaganckiego w
charakterze tego uniwersytetu. Więc nie może być, bo nie
jest.
Mógłby to być
Uniwersytet Eksperymentalny...
Podobnie nie widzę też w tym przedsięwzięciu niczego
eksperymentalnego. Cóż eksperymentalnego może być w
założeniu uniwersytetu? Będą mówić o eksperymentalnym
programie, o eksperymentalnych formach wykładów, o
eksperymentalnym systemie ocen, o eksperymentalnych
egzaminach. I tak dalej. Jak chcą, to niech sobie mówią.
Mówić można bardzo różne rzeczy, aczkolwiek błędem byłoby
stwierdzić, że mówić można wszystko. Wszystkiego nie da się
powiedzieć. Całe szczęście. Wszystkiego nie da się też
napisać. Też całe szczęście. To już dwa całe szczęścia.
Mógłby to być
Uniwersytet Eliminujący...
Zdecydowanie tak. Bo będzie eliminował. Oj będzie.
Mógłby to być
Uniwersytet Esencjonalny...
Oooo!
Mógłby to być
Uniwersytet Ekumeniczny...
Niewątpliwie tak. Byłby to jednak ekumenizm ekstremalny
(czyli prawdziwy), polegający na zatarciu wszelkich różnic
między religiami (czyli ideologiami), czyli faktycznym
zrównaniu ich, czyli w zasadzie całkowitym wyeliminowaniu.
Mógłby to być
Uniwersytet Embrionalny...
To faktycznie jest uniwersytet embrionalny. Przecież dopiero
powstaje, jest w stanie embrionalnym. Co więcej, zawsze
chyba będzie w stanie embrionalnym. Więc mógłby to być
Uniwersytet Neoteniczny, gdyby nie to, że neotenia zaczyna się od n.
Mógłby to być
Uniwersytet Eklektyczny...
Ale nie będzie, chociaż nie będę zaprzeczał, że pewna doza
eklektyzmu w UE jest. Nie ma przecież rzeczy czystych
stylistycznie. Nie istnieje coś takiego jak czystość
stylistyczna... No chyba, że w jakimś skrajnym przypadku...
Nie, nawet wtedy nie. Bo wtedy zaledwie zbliżymy się
ekstremalnie do czystości stylistycznej, ale nigdy jej nie
osiągniemy. Choćby i z tego powodu, że nikt nie potrafiłby
określić na czym czystość danego stylu miałaby polegać.
Mógłby to być
Uniwersytet Ekwilibrystyczny...
Wszak bycie jego studentem wymaga niezłej ekwilibrystyki
umysłowej.
Mógłby to być
Uniwersytet Ene-Due-Rabiczny...
Ale nie będzie, bo gdyby taki był, to studentami byłyby
jedynie bociany i żaby, a to już byłby jawna dyskryminacja
więcej niż gatunkowa, bo gromadowa... gromadna... no – na
poziomie gromady.
Mógłby to być
Uniwersytet Ekologiczny...
Mógłby, ale teraz wszystko jest ekologiczne, czyli
nic takie nie jest. Niby papieru UE nie potrzebuje, ale
potrzebuje tylu innych rzeczy, że gdyby miał być
rzeczywiście ekologiczny, to powinno go w ogóle nie być.
Mógłby to być
Uniwersytet Endemiczny...
Tak. Tak. Nie sądzę, żeby taki uniwersytet mógł powstać i
rozwijać się gdziekolwiek poza Liberlandią. Tylko tu jest
odpowiednia gleba i warunki klimatyczne dla rozwoju tego
gatunku. Należy jednak pamiętać, że warunki ulegają
nieustannym zmianom, więc kiedyś także i gdzie indziej
pojawią się stanowiska UE. Albo zniknie to jedyne, tutajsze.
Mógłby to być
Uniwersytet Elementarny...
To może wydawać się sprzecznością. Przecież rzeczy
elementarne poznaje się w szkole elementarnej czyli
podstawowej. Uniwersytet jest już ostatnim etapem na żmudnej
drodze edukacji. Tak się wydaje i tak się zakłada. Jednak te
założenia i to wydawanie się są wynikiem pewnego paradoksu
chyba nie do przezwyciężenia. Otóż, rzeczy najprostsze, te
najbardziej elementarne i podstawowe są najtrudniejsze, nie
powinno więc dziwić, że pojawiają się na końcu (jeśli
istnieje coś takiego jak koniec edukacji – dlatego UE nie
wydaje żadnych dyplomów ukończenia, ani nie nadaje żadnych
tytułów). Na przykład: pytania o istotę dźwięku i ciszy
zadaje się dopiero na kursach mistrzowskich (o ile w ogóle
się je zadaje), nigdy zaś na pierwszej lekcji, a przecież
chyba od tego powinno się zacząć, jak jednak wymagać od
kilkulatka, by rozumiał naturę ciszy i rodzącego się z niej
dźwięku? Podobnie z pisaniem: trudno z dzieckiem bazgrzącym
kulfoniastą literkę dyskutować na temat różnic między
językiem pisanym a mówionym – chociaż kto wie? może byłoby
łatwiej...
Żeby już nie przeciągać tej listy,
należy stwierdzić, że wszystkie te propozycje już
zaproponowane, jak i te, które nie zostaną zaproponowane,
składają się na ekstremalność tego uniwersytetu.
Warto też dodać, że studiowanie na
UE jest ekstremalnie proste. Wbrew temu co napisano, nie ma
tu żadnego rektoratu, dziekanatu, sekretariatu, szatni czy
toalet. Nie ma indeksów, legitymacji, zaliczeń i egzaminów.
System rekrutacji też jest ekstremalny, albowiem wystarczy
tu dotrzeć (czy raczej doklikać) i już. Potem należy wybrać
któryś wydział, znowu kliknąć i już. Potem wybrać wykład – i
już. A właściwie – jeszcze. Niestety, wszystko ciągle w
powijakach, wręcz w wodach płodowych... Nie ma też podziału
na semestry i lata, więc zacząć studiowanie można w każdej
chwili i w każdej chwili je przerwać
UWAGA
Drogi studencie. Pamiętaj!
Znajdujesz się w sytuacji ekstremalnie trudnej: tutaj o
wszystkim decydujesz sam. Jeśli poczujesz, że masz dosyć, po
prostu zamknij przeglądarkę. Ekstremalnie trudne sytuacje
mają ekstremalnie proste rozwiązania.