Dlaczego
kable się plączą To z pozoru proste pytanie wcale nie jest proste, a jeśli nie jest proste, to wymaga wnikliwej analizy i to teraz, na początku, by uniknąć późniejszych komplikacji, które i tak nastąpią, bo muszą nastąpić, wszystko się przecież poplącze, wszak inaczej być nie może. Pytanie dlaczego? jest pytaniem o przyczynę. Jest to pytanie ważne, ponieważ odpowiedź na nie nie tylko zaspokoi naszą ciekawość, lecz będzie miało także przełożenie praktyczne, jeśli o takie będzie nam chodzić – nie jest wykluczone, że nie będzie nam o to chodzić, że o nic nam nie będzie chodzić. Albowiem poznając przyczyny plątania się kabli, będziemy mogli uniknąć tej uciążliwości. Przynajmniej takie żywimy przekonanie – czy tak właśnie jest, to musimy sprawdzić. Podawanie definicji kabla należy uznać na zbędne. Niezbędne natomiast jest stwierdzenie, że nie tylko o kable tu chodzi. W naszych rozważaniach zapewne pojawią się też przedmioty kablopodone, wszelkiego rodzaju druty, nici, sznurki, liny, liany, łodygi, węże, wstęgi, łańcuchy... Natomiast nie pojawią się kreski i linie – te jako byty abstrakcyjne, aczkolwiek realnie istniejące, na przykład narysowane na kartce papieru, nigdy same się nie plączą, zawsze są plątane przez nas i zawsze jest to splątanie pozorne, bo płaskie, dwuwymiarowe, więc żadne. Po co się kable plączą? Oczywiście, że nie powinniśmy o to pytać, lecz pytamy, bo przecież to nas przede wszystkim interesuje. Interesuje nas teleologia. Celowość. A pytanie po co jest pytaniem o cel. W pytaniu o cel zawarte jest także pytanie o przyczyny – a raczej odpowiedź: przyczyną jest cel. Cel jest tak ważny, albowiem nadaje naszemu, i każdemu innemu, działaniu sens, a nic tak nas nie przygnębia jak bezsensowność. To nieco zaskakujące, że ogólna bezcelowość istnienia składa się z mnóstwa szczególnych, malutkich celowości. Taki stan rzeczy jeszcze raz potwierdzałby przypuszczenie, że całość niekoniecznie jest sumą części na nią się składających (to znaczy sumą jest, bo nie może nie być, nie może przecież być ilorazem, iloczynem czy różnicą), lecz raczej jest inną jakością, inną niż jej cząstki, chociaż te cząstki mogą też posiadać cząstkę jakości całości. Niektórzy, których jest bardzo dużo, tak jest ich dużo, iż wcale nie powinno się o nich mówić i pisać niektórzy, radzą sobie z tą niewygodną sytuacją w prosty sposób: twierdzą, że istnienie ma swój cel, lecz jest on poza zasięgiem naszego rozumienia. I już. Sprawa załatwiona. Oczywiście pozornie, ale pozór ten nie jest do pogardzenia. My jednak nim gardzimy i wcale nie czujemy się z tego powodu gorzej, a może nawet odrobinę lepiej, wszak nie dajemy się temu pozorowi zwieść, a taka jest natura pozoru, że musi zwodzić, inaczej nie byłby pozorem. Na przykład: po co piszę ten tekst (który sam w sobie jest kompletnie bez sensu)? Piszę go po to, żeby ktoś go przeczytał. To jedna z możliwych odpowiedzi. Ale takich odpowiedzi jest więcej, jest ich bez liku. Wybieram jedną z nich i od razu czuję się lepiej, moje życie nabiera sensu, nie szkodzi, że to sens bezsensowny. A jeśli zapytam: dlaczego piszę ten tekst? Piszę go dlatego, że mnie ręka świerzbi. To też jedna z możliwych odpowiedzi, których jest bez liku. Wybieram jedną z nich i wcale nie czuję się lepiej, ledwie odrobinę. Owszem, napiszę go i ręka przestanie mnie świerzbić, a świerzbienie jest uciążliwe i nieprzyjemne, lecz cóż z tego, skoro ustanie tylko na chwilę. Lecz nie o chwilową przerwę w świerzbieniu tu chodzi – chodzi o przymus. Właśnie. Dlaczego niesie ze sobą przymus, po co do niczego nie zmusza. Odpowiedź na te pytania będzie w przypadku kabli bardzo prosta. Kable się plączą, żeby nam życie umilić. Lub obrzydzić. Co niekiedy na jedno wychodzi. Z pewnością czynią nasze życie bardziej interesującym, aczkolwiek niekiedy wolelibyśmy, by było ono zdecydowanie nudniejsze. Takie postawienie sprawy nie świadczy bynajmniej o naszym zadufaniu, wszak sami te kable zrobiliśmy i zrobiliśmy je, by nam służyły, zatem odpowiedź jest oczywista. Zupełnie inaczej jest w przypadku rzeczy kablopodobnych, kablowatych i kablastych. One się plątały, kiedy nas nie było, plączą się, kiedy jesteśmy i będą się plątać, kiedy nas nie będzie. Czy zatem zasadne byłoby pytanie: komu lub czemu chcą życie umilić lub obrzydzić? Niestety, istnieje obawa, że tę sprawę należałoby rozpatrywać oddzielnie, dla każdej takiej rzeczy z osobna, albowiem powody i cele mogą być rozmaite, czasami zupełnie i zaskakująco inne, co uczyniłoby poplątanie tej sprawy jeszcze większym, być może tak wielkim, że tu miejsce znajdzie się ledwie dla kilku przykładów, lecz nie teraz, a potem, za czas jakiś <<< |