Brakuje tu jeziora. Z wodą nie za ciepłą i
nie za chłodną. Taką w sam raz dla mojego ciała. Żebym
mógł w niej to ciało zanurzyć spokojnie, bez dreszczy,
bez gwałtownych ruchów. Żebym mógł się do tej wody
wsunąć bez hałaśliwych rozbryzgów i efektownych
fontann. Powierzchnia wody dalej byłaby gładka, choć
lekko pofalowana, lecz nie zmącona, nie zbełtana. Nie,
nie musiałbym widzieć dna. Woda w jeziorze nie musi
być przezroczysta, nie musi też być niebieska. Byłaby
taka jak zwykle – ciemna, trochę tajemnicza.
Ważniejsze byłoby to, żeby odbijało się w niej niebo.
Żeby pływały w niej białe chmury – czułbym się wtedy,
jakbym pływał w niebie. Pływanie podobne jest przecież
trochę do latania... Najważniejsze jest jednak to,
żeby nad głową było niebo. Wtedy płynąc na grzbiecie
mogę je oglądać. I jest pięknie, naprawdę pięknie.
Najlepiej płynąć grzbietową żabką. To styl niezbyt
popularny, a wielu uznałoby go za dosyć osobliwy.
Otóż, nogi wykonują ruchy bardzo podobne do tych jakie
wykonują w stylu klasycznym, zaś ręce nie – ręce są
ułożone wzdłuż tułowia, potem rozkładane na boki,
jakby tworzyły literę W i wtedy zagarniają wodę
wracając do tułowia. Zapewne z góry, lub z dołu,
przypomina to trochę płynącą ośmiornicę, lub innego
głowonoga, jako że wykorzystana jest tu przede
wszystkim zasada odrzutu... Pływanie stylem W, lub
ośmiornicą, ma tę samą zaletą co pływanie żabką:
płyniesz nie w kipieli, nie w odmętach skotłowanej
piany, w ogłuszającym hałasie i oślepiających
rozpryskach, lecz w cichym pluskaniu śledząc
trajektorie ptasich lotów i lekkie rozedrganie
konturów brzegów co udają linijkę nieczytelnego
tekstu, lub nawet nią są.
Musi być woda. Jezioro liter nie wystarcza. Nie
zanurzysz ciała w tekście. Podobno ciało to umysł – bo
umysł to ciało. Podobno umysł jest częścią ciała, a
ciało jest częścią umysłu. Podobno nie ma umysłu bez
ciała, tak jak nie ma ciała bez umysłu. Podobno jest
jeszcze wiele innych wariantów... Jakkolwiek jest, tak
jest. Ciało należy jednak zanurzać w wodzie. A jeśli
ciało, to także i umysł. |