G ą s
z c z e n i c a . Z w i e r z ę r o z p r o s z
o n e . Jedyne takie. Unikalne, a jednocześnie obecne
wszędzie, co wskazywałoby na to, że jest ono jedno a jego
rozmiary są ogromne – to jednak tylko przypuszczenie nic bowiem
nie jest pewne w przypadku g ą s z c z e
n i c y . Nie trzeba więc organizować
specjalnych, bardzo kosztownych ekspedycji, żeby je spotkać, co
jednych głęboko zasmuci, a innych wielce uraduje. O ile spotkać
je tak łatwo, o tyle zobaczyć je bardzo trudno. Patrzysz na nie
i go nie widzisz. Widzisz tyle innych rzeczy, tyle innych bestii
dookoła, a nie widzisz g ą s z c z e n i
c y . Nie widzisz jej, albowiem jesteś w niej. Co
nie znaczy, że ona cię pożarła, że cię połknęła, że cię
wchłonęła. Nie zrobiła tego, bo nie miała ku temu żadnego
powodu, po cóż więc miałaby to robić? Żywi się czymś innym, nie
tobą, ani nikim innym. Właściwie to nie wiadomo czym się żywi.
Nie wiadomo czy w ogóle czymś się żywi. Wygląda jakby odżywianie
się w ogóle jej nie interesowało. Szkoda czasu na jedzenie, na
ciągłe zdobywanie pożywienia, szkoda energii na nieustanne jego
szukanie. Tak to wygląda, lecz może być zupełnie inaczej.
G ą s z c z e n i c a jest
organizmem tajemniczym. Niby doskonale zbadana, niby wszystko o
niej wiemy, a okazuje się, że to wszystko dotyczy pozorów,
rzeczy zewnętrznych, zasłon i kamuflaży – na przykład wiemy, że
bywa pokryta łuskami, piórami, kępkami sierści, liśćmi,
chitynowymi lub kalcytowymi płytkami i nic z tej wiedzy nie
wynika. To tak jakbyśmy widzieli wszystko o ubraniach, a nie
wiedzieli nic o ciele, które te ubrania okrywają. Nie da się
więc stwierdzić stanowczo, że g ą s z c z
e n i c a nas nie pożarła, bo może jednak to
zrobiła, lecz tak subtelnie, iż nam się wydaje, że tego nie
zrobiła, że to my do niej weszliśmy, albo że tylko przez nią
właśnie przechodzimy, ona zaś w ogóle się nami nie interesuje,
nawet nas nie zauważyła, jakbyśmy byli niematerialnym duchem
przenikającym ścianę, choć wiele wskazywałoby na to, iż jest
odwrotnie, my przecież w naszą materialność nie wątpimy,
przynajmniej większość z nas, nie mamy już takiej pewności co do
materialności g ą s z c z e n i c y
. Ujmując rzecz metaforycznie g ą s
z c z e n i c a jest jak ławica ryb. To
porównanie dobrze oddaje charakter g ą s
z c z e n i c y , chociaż jest zupełnie
nietrafione, bo żeby było trafione, musiałoby być równie
rozproszone jak ona, co to by jednak znaczyło? Czy ktoś mógłby
podać przykład metafory rozproszonej? G ą s z c
z e n i c y nie da się narysować, gdyż jej forma
zewnętrzna jest nazbyt zmienna i niestabila – znacznie łatwiej
narysować chmurę, ponieważ ta wydaje się przy g ą s z c z e n i c y granitową skałą.
Nie należy z tego wyciągać wniosku, że równie zmienna i
niestabilna jest forma wewnętrzna g ą s z
c z e n i c y . Chociaż jesteśmy w jej wnętrzu,
to widzimy ją z zewnątrz, zupełnie jakby była ona przenicowana.
Tak to właśnie jest. Albo nie jest. > > > > >