las, kTórY TuTaj rośnIe jesT sTarY. Bardzo sTarY. PrasTarY. NIe jesT jednak wIecznY. Co To To nIe. GdYbY bYł wIecznY, To musIałbY Tu bYć zawsze, a jego kIedYś Tu nIe bYło. Różne rzeczY TuTaj bYłY zanIm pojawIł sIę las. BYłY Też zapewne Inne lasY. Bardzo Inne nIż Ten. Tak Inne, że nIe należałobY Ich nazYwać lasamI. KIedYś, przed TYmI wszYsTkImI lasamI, prawIe-lasamI, nIbY-lasamI I nIe-lasamI, bYło Tak, że nIe mogło Tu bYć lasu, ponIeważ lasów nIe bYło wcale, nIe bYło Też żadnYch prawIe-, nIbY-, jakbY- I nIe-lasów. NIgdzIe Ich nIe bYło, bo nIgdzIe nIe bYło drzew. Tak właśnIe kIedYś bYło, że nIe bYło drzew. Trudno To sobIe wYobrazIć, ale Tak właśnIe bYło. BYło całkowIcIe bezdrzewnIe I całkowIcIe bezleśnIe... las, kTórY TuTaj rośnIe, rośnIe od czasów nIepamIęTnYch. CzasY nIepamIęTne To TakIe czasY, kIedY nIe bYło na zIemI żadnYch IsToT, kTóre posIadłabY umIejęTność zapamIęTYwanIa. To bYłY czasY, kIedY żYłY na zIemI TYlko IsToTY bez pamIęcI. WTedY wszYsTko co sIę dzIało, znIkało bezpowroTnIe. NIkT nIe gromadzIł w sobIe obrazów Tego, co wIdzIał, słYszał, czuł. To musIałY bYć zaIsTe dzIwne IsToTY – śwIaT zawsze bYł dla nIch nowY I wszYsTko co sIę na nIm dzIało, dzIało sIę zawsze po raz pIerwszY, one zaś wszYsTko robIłY po raz pIerwszY w żYcIu, co oczYwIścIe bYło nIeprawdą, lecz Tak właśnIe Im sIę wYdawało, w TakIm żYłY prześwIadczenIu.... Och, bardzo cIekawe bYłYbY To czasY, ale To nIe są czasY nIepamIęTne. CzasY nIepamIęTne To TakIe czasY, kTórYch nIe pamIęTają cI, kTórzY Teraz Tu żYją. KIedY urodzIlI sIę, Ten las już Tu rósł, już bYł sTarY I ogromnY. Ten las na pewno kIedYś bYł małY I młodY – wszYsTko co jesT sTare I wIelkIe, kIedYś musIało bYć młode I małe – lecz TakIego nIe wIdzIał nIkT z TYch, kTórzY Tu Teraz żYją, nIkT go TakIm nIe pamIęTa.... CIekawe, czY Ten las ma pamIęć. A jeślI ma, To co pamIęTa. A jeślI pamIęTa, To jakIe czasY są dla nIego nIepamIęTne..... Ten las na pewno jesT ode mnIe sTarszY. A drzewa? NIekTóre są ode mnIe sTarsze. Inne nIe. Te drzewa, kTóre Teraz są sTarsze ode mnIe, kIedYś bYłY młode. WTedY obok nIch rosłY drzewa sTare, kTóre Teraz już Tu nIe rosną. las zawsze jesT mIeszanIną drzew w różnYm wIeku, dlaTego Też zawsze wYdaje sIę TakI sam, wIelkI, poTężnY, nIezmIennY, podczas gdY wszYsTko sIę w nIm zmIenIa, wYmIenIa, zamIenIa. TYlko las sIę nIe zmIenIa. To znaczY: on Też sIę zmIenIa, lecz znacznIe wolnIej, słabo zauważalnIe, ledwo zauważalnIe – oczYwIścIe wTedY, kIedY nIe jesT już młodY, albowIem kIedY jesT młodY zmIenIa sIę szYbko I zauważalnIe, naweT zdumIewająco. Jeszcze kIlka laT Temu sIęgał nam do kolan, brodzIlIśmY w nIm, nIewIele różnIł sIę od łąkI pełnej wYbujałYch Traw, a Tu nagle musImY sIę przedzIerać przez gąszcz cIasno splecIonYch gałęzI. PójdzIemY do nIego nasTępnYm razem, a nad naszYmI głowamI będzIe już baldachIm śwIaTła I cIenIa rozpIęTY na nIezlIczonej IloścI słupów, kolumn, podpór.... PełnIa dnIa, a w nIm zIelonY zmIerzch.... PełnIa nocY, a w nIm wcale nIe ma zIelonego śwITu – pewnIe cIemność nIeprzenIknIona o lekko zIelonkawYm odcIenIu.... NIgdY nIe bYłem w TYm lesIe w nocY. BYłem w nIm wIeczorem. W nIm już prawIe bYła noc – za nIm I przed nIm cIągle jeszcze bYł dzIeń. UcIekłem do dnIa. ObawIałem sIę, że wkróTce nIe będę mógł odróżnIć drzew od mIędzYdrzew. Rozmażą sIę drzewa nIczYm kleksY na bIbule. I nIe będę już rozróżnIał lITer ...... A drzewa Tu ogromne. ProsTe. STrzelIsTe. WYnIosłe. Na maszTY bY sIę nadawałY. Ogromne maszTY bY z nIch bYłY – do wIelkIch żaglowców żeglującYch po morzach rozleglejszYch od najszerszYch InTerlInII, spacjI, margInesów.... NIe wIem, czY akuraT z TakIch drzew robI sIę maszTY. NIc nIe wIem o żaglowcach I o żeglowanIu. ZupełnIe mnIe To nIe smucI. ZdecYdowanIe wolę chodzIć nIż żeglować..... Ten las nIe jesT gęsTY. GdzIenIegdzIe TraFIają sIę zarośla, lecz I one nIe są nIeprzebYTe, zreszTą nIe Trzeba sIę przez nIe przedzIerać, skoro łaTwo je obejść..... A pod nogamI mIękkI kobIerzec mchów..... NIe wszędzIe. Zdarza sIę maTerac pożółkłYch IgIeł. Zdarza sIę gąbczasTY dYwan z przegnIłYch lIścI, cIemnobrązowYch, prawIe czarnYch. Zdarzają sIę I skałY, ale naweT one są jakIeś mIękkIe, a jeślI nIe mIękkIe To nIeTwarde. Zdarzają sIę Też TrawY. I krzewInkI – lIlIpucI las lIścIasTY. Tam gdzIe zdarzają sIę TrawY I krzewInkI, drzewa są Inne. NIe prosTe, nIe sTrzelIsTe, nIe monumenTalne, bardzIej psTrokaTe, cęTkowane, mnIej poważne, znacznIe cIeńsze, choć równIe wYsokIe, bardzo gIbkIe . . . . . . Za TYm rzadszYm FragmenTem już krawędź. Na krawędzI drzewa pokręcone, poszarpane, nIskIe, nIeomal krzaczasTe.... Na TamTej krawędzI – na Tej nIe. Jak karTka papIeru z jednej sTronY obcIęTa nożYcamI, z drugIej oberwana gwałTownYm ruchem dłonI. Jak TeksT wYjusTowanY do lewej.... ŚwIaTło w lesIe jesT zupełnIe Inne nIż śwIaTło w sadzIe, chocIaż sTarY, dzIczejącY sad Też jesT pełen drzew, z kTórYch wIększość nIe jesT już drzewamI owocowYmI. Jednak naweT najdzIkszY sad, najdzIkszY ogród nIe jesT lasem, dlaTego śwIaTło jesT w nIm zupełnIe Inne. las jesT prozą. Ogród jesT poezją. Las jesT (o)powIeścIą. Ogród jesT wIerszem. ŚwIaTło w prozIe jesT zupełnIe Inne nIż śwIaTło w poezjI. ŚwIaTło w (o)powIeścI jesT zupełnIe Inne, nIż śwIaTło w wIerszu. A jeślI coś nIe jesT anI prozą, anI poezją? JeślI COŚ nIe jesT anI powIeścIą, anI wIerszem? JeślI COŚ nIe jesT anI lasem, anI ogrodem? Co wTedY dzIeje sIę ze śwIaTłem? Jak śwIecI I czY w ogóle śwIecI? Ten las jesT w zasadzIe runIcznY . . . . . RunIczno-ogamIcznY. lecz nIe runIcznogamIcznY. BardzIej runIczno-runIczno-ogamIcznY . . . . . WszYsTkIe lasY są mIeszane. Jedne bardzIej, Inne mnIej. NIe ma lasów czYsTYch TYpologIcznIe. TYpY są IdeałamI, a IdeałY nIe IsTnIeją – TakI los Ideałów . . . . . ZaTem jesT To las runIczno-runIczno-ogamIcznY, z nIewIelką domIeszką pIkTogramów, z obrzeżamI FragmenTarYcznIe hIeroglIFIcznYmI . . . . . . GdzIenIegdzIe lITerY łacIńskIe. Rozrzucone chaoTYcznIe. CIśnIęTe bezładnIe. Tu I Tam I ówdzIe . . . . . DlaTego Ten las TakI TajemnIczY. CIągle TajemnIczY. NIeczYTelnY. ZaszYFrowanY . . . . . . . Ten? Raczej TamTen. Bo Ten jesT łacIńskI. ZaTem czYTelnY. RozszYFrowanY . . . . . . lecz nIe całkIem. NIgdY nIe całkIem . . . . . . . . . <<< |