Tak. Tak byłoby najlepiej. Esencja
esencji. Bez rozdrabniania się. Esencja tego.
Esencja tamtego. Nic z tego. Oto wszystkie esencje
zebrane i wymieszane. Oto z każdej esencji
wyciągnięto esencję i połączono z innymi esencjami
innych esencji. I co z tego wyszło? Co osiągnięto?
Jak rezultat tego wymieszania? Ekstrakt ekstraktów?
Wszechekstrakt? Wszechesencja? Czy nastąpiło
skumulowanie, wzmocnienie, przezwyciężenie wszelkich
ograniczeń, czy neutralizacja? . . . . . Tak jak
wszystkie kolory tęczy połączone dają bezbarwne
światło . . . . Jak nieposłuszny, zbuntowany dżin,
którego udało się wepchnąć do butelki. Teraz
wyjmiesz korek i dżin ucieknie, wystrzeli jak
niewidoczny szampan, umknie cały w bulgotach i
poświstach, w syczeniu i wybuchach. Nic po nim nie
zostanie. Nawet plama, bo wszystko wyparuje zanim
zdąży się rozlać.
Lecz jeśli w tej małej butelce jest esencja esencji, jeśli jest tu esencja wszystkiego, to gdzie jest WSZYSTKO? Gdzie się podziało WSZYSTKO? Jak WSZYSTKO może istnieć, skoro zostało pozbawione esencji, skoro zostało skondensowane do jednej, lub ledwie kilku kropli? Cały świat by tam był? Wszystkie światy by się w niej tłoczyły i gniotły? Czyżby zatem znajdowała się w tej butelce OSOBLIWOŚĆ? Czyżby tam była czarna dziura? Wszystkie dziury naraz. Dziury we wszystkich kolorach. Esencja dziur... Cóż zatem się stanie, jeśli zostanie wyciągnięty korek? WIĘKSZY WYBUCH nastąpi? ..... Po cóż jednak jest esencja? Po to żeby ją rozcieńczać. Esencję herbacianą przygotowywaną w małym dzbanku rozlewano do filiżanek, a potem dolewano do nich gorącą wodę. Jak rozcieńczyć esencję esencji? Jak rozcieńczyć osobliwość osobliwości? .... Ach, lepiej tego nie ruszać. Lepiej myśleć, że smakuje okropnie. Lub że jest zupełnie pozbawiona smaku. I że jest trująca. Po jednym łyku zapadasz w sen na co najmniej dwadzieścia lat. Nie warto nawet wyciągać po nią ręki. Niech sobie tam stoi i pokrywa się kurzem. Niech etykietka blaknie i nieczytelnieje. Niech tajemnicza zawartość powoli paruje i znika..... Może już zniknęła. |