Bywają urojenia precyzyjne i klarowne, takie gdzie wszystko jest urojone ze szczegółami, choćby najbardziej absurdalnymi, lecz akurat w przypadku urojeń absurd jest jak najbardziej na miejscu. Niemożliwość realizacji jest wszak podstawą urojeń.
Bywają także urojenia niepewne i mgliste. Cząstkowe. Zaczęte i niedokończone. Jakby zawstydzone, onieśmielone swoją początkową śmiałością, zbyt szalonym rozmachem, a może po prostu znudzone zbytnią powściągliwością... Albo po prostu niedokończone, bo przerwane z jakiegoś trywialnego powodu – i to przerwanie jest jak zamknięcie drzwi, których potem nie da się otworzyć, żeby wejść tam i dokończyć to, co się zaczęło.








- - - wyobraź sobie cztery rzutniki – w każdym na kilkudziesięciu przeźroczach inna opowieść - a może cztery rozdziały tej samej opowieści – a może ta sama opowieść opowiedziana na cztery różne sposoby – jeszcze nie wiem – i każde przeźrocze to jakby strona - - - - - te cztery opowieści są wyświetlane jednocześnie, każda na inną ścianę sali i każda w innym tempie – zgrzytanie i szczękanie rzutników przesuwających ramki powinno ułożyć się w konkretne ostinato nadając przez to rytm opowieści – a ludzie w środku – siedzą na krzesłach: jeśli są zwróceni twarzą do jednej ściany, to wtedy są zwróceni plecami do ściany przeciwległej – czytają po kolei lub na przemian lub wyrywkowo – ciekawe jak długo mogłyby takie rzutniki pracować – żeby się nie zacinały i nie paliły - - - - bo rzutniki multimedialne to nie to samo: te są milczące z natury - - - - - -
Wielopowieść diapozytywowa.

I tyle. Od dłuższego już ciągle tyle. Żadnego rozwinięcia. Żadnych szczegółów. Dalej nie wiadomo na jakich krzesłach będą siedzieli ludzie, jak te krzesła będą ustawione, jak ludzie będą zmieniać miejsca, jak powinny być przygotowane ściany... Nie pojawiła się żadna wskazówka co do tego, czy te cztery opowieści to ma być jedna opowieść w czterech różnych językach opowiedziana, czy jednak rzeczywiście cztery różne opowieści, lub cztery różne fragmenty tej samej opowieści opowiedziane w jednym języku.... To jednak nie są sprawy najważniejsze. Ciągle przecież nie wiadomo o czym będą te opowieści, lub ta opowieść. Nic nie wiadomo w tej sprawie. Zupełnie nic. Pozostaje więc cierpliwie czekać. I wsłuchiwać się w szum komputerowych wiatraczków.