Co brzeg robi w środku?
Nic. Po prostu jest.
Każdy środek ma przecież swój brzeg.
Wszystko ma brzeg, więc i środek też.
Tak jak wszystko ma środek. Więc brzeg też. Brzeg
wcale nie jest gorszy od środka.
Wszak mówi się o „warunkach brzegowych”, a nie
mówi się o „warunkach środkowych”.
Ciekawe dlaczego. Może dlatego, że środek uważa się za
uprzywilejowany niejako naturalnie,
samym faktem swej środkowości, zaś brzeg jako
naturalnie gorszy,
bo nigdy nie osiągający pozycji centralnej, musi
być dowartościowany.
Ciekawe też dlaczego środek zawsze uważany jest za lepszy niż
brzeg.
Zaskakujące jest też to, że coś tak oczywistego wzbudza
ciekawość.
Rzeczy i sprawy oczywiste nie powinny wzbudzać
ciekawości.
A jeśli wzbudzają, to nie są oczywiste. A
jeśli nie są oczywiste, to są mętne.
A jeśli są mętne, to są pokręcone. A
jeśli są pokręcone, to są złe, bo mącą w głowie,
podczas gdy w głowie powinno być klarownie. Jasno
i czysto.
Powinno, a nie jest. Właśnie przez to, że oto tu, nagle
i niespodziewanie,
brzeg znalazł się w samym środku. Oto wchodzimy do
środku i znajdujemy się na brzegu.
To jakiś absurd.
Skąd tutaj takie absurdalne odczucie, że
gdziekolwiek bym był, to zawsze jestem na brzegu?
Ciągle na granicy. I nigdy tej granicy nie
można tu przekroczyć. Tej ani tamtej. Żadnej.
Skąd tutaj takie absurdalne odczucie, że
gdziekolwiek bym był, to zawsze jestem w środku?
Ciągle w środku. Nigdy nie można wydostać się z
tego środka. Wszystko dookoła.
Ciekawe, co jest pomiędzy środkiem a brzegiem. Wydaje
się, że nic.
Być
może tu rzeczywiście między środkiem a brzegiem nie ma
niczego.
Jest nic.
<<<