Mówią, że mieć wszystko to tak
jakby nie mieć nic, a chcieć wszystko to tak jakby
nie chcieć nic, a być wszędzie to tak jakby nie być
nigdzie... I tak dalej. Można by to wyliczać
dosyć długo: widzieć wszystko to tak jakby nie widzieć
niczego, słyszeć wszystko to tak jakby nie słyszeć
niczego, wiedzieć wszystko to tak jakby nie wiedzieć
niczego... Czy tak jest – nie wiadomo. Jak większość
tego typu powiedzeń, jest ono bardzo nieprecyzyjne i
to nie tylko za sprawą owego „tak jakby”; chociaż
dosyć często te dwa wyrazy są omijane i mówimy po
prostu „wiedzieć wszystko, to nic nie wiedzieć”, to
jednak są one cały czas obecne, w domyśle, zaś ich
obecność, nawet ta w domyśle wskazuje nie na
identyczność tych dwóch porównywanych stanów, lecz
tylko na ich podobieństwo. O ile identyczność nie
podlega stopniowaniu, bo dwie rzeczy albo są
identyczne albo nie, to podobieństwo jak najbardziej:
coś do czegoś może być bardzo podobne albo tylko
trochę. To są rzeczy oczywiste, chociaż nigdy nie jest
tak, że rzeczy oczywiste nie wymagają analizy. O nie.
Wręcz przeciwnie. To właśnie ich oczywistość bywa
niekiedy jakże złudna, bywa przemyślną pułapką,
wilczym dołem, w który wpada nasza uważność... Interesujące jest też to, że nie wszystko nadaje się do tego powiedzenia. Na przykład: zjeść wszystko to tak jakby nie zjeść nic. Nawet jeśli wyraźnie podkreślimy to tak jakby to i tak zdanie będzie brzmiało głupio. Być może głupiość bierze się stąd, że jedzenie, czy też raczej zjadanie, jest czymś bardziej konkretnym, zero-jedynkowym, niż bycie, wiedzenie czy posiadanie. Prawdę powiedziawszy, nie wiadomo co to znaczy być, mieć czy wiedzieć, wiadomo jednak co to znaczy zjeść. Równie, a może nawet
bardziej, interesujące jest to czy powiedzenia te
niosłyby ze sobą takie same, lub przynajmniej
podobne przesłania, gdyby je odwrócić, czyli: nie
mieć nic to tak jakby mieć wszystko, albo: nie
wiedzieć nic to tak jakby wiedzieć wszystko... I
tak dalej. Zapewne wiele z takich odwróceń
zaskakiwałoby swoją dziwacznością, czy wręcz
szaleństwem. Lecz również kłopotliwą
przenikliwością.
Brnijmy
jednak dziarsko dalej.
Być wszędzie
to tak jakby nie być nigdzie. A jeśli tak to: udawać
się (iść, jechać, lecieć, biec) wszędzie to tak
jakby udawać się donikąd tu kolejna
zagadka: skoro możemy przybyć znikąd i udać się
donikąd, jak również przybyć możemy zewsząd, to
dlaczego nie możemy udać się dowsząd? Z
czego wynika, że wszędzie to nigdzie. Lub że
wszędzie to tak jakby nigdzie. Czy wynika z tego, że
nigdzie to wszędzie? Tego nie wiem. Wiem natomiast,
że teraz, gdzieś (pod, nad, przed, za lub obok)
powinny zostać wymienione wszystkie inne domeny: te
już istniejące i zagospodarowane, te już istniejące
ale jeszcze nie używane (jeśli takie są), te jeszcze
nie istniejące ale które mogłyby istnieć i być
używane... i tak dalej. Czyli w praktyce zbiór
wszystkich możliwych kombinacji dwuliterowych i
trzyliterowych. I czteroliterowych też. Fakt, iż w
obecnej chwili większość z nich nie byłaby
przypisana żadnej domenie, nie znaczy, że taki stan
trwałby w nieskończoność. Wszak nie wiadomo jakie i
ile domen jeszcze się pojawi – skoro .xxx oznacza
strony pornograficzne, to .yyy mogłoby
oznaczać strony purytańskie. A kombinacja .inne
oznaczałaby strony inne niż wszystkie pozostałe. Na
przykład. I tak dalej.
No, ale
jeśli: napisać wszystko to tak jakby nie napisać nic,
zaś: nie napisać nic to tak jakby napisać wszystko,
ciekawe co czeka na nas po kliknięciu tej oto
kombinacji: WID |