A to naprawdę jest nietuzinkowy przystanek. Gdyby tak losowo wybrać tuzin przystanków, to tego na pewno by wśród nich nie było. Nawet gdyby wybrać w ten sam sposób, lub w jakikolwiek inny, dwa lub nawet trzy tuziny przystanków, to tego też by wśród nich nie było. Albowiem to naprawdę jest niezwykły przystanek, a jeśli jest niezwykły, to przecież próżno szukać go wśród zwykłych przystanków. Na czym jednak miałaby polegać jego niezwykłość? Czyżby tylko na tym, że widziany lotu ptaka przypomina swoim kształtem leżącą na brzuchu literę d? Tu należy z całą stanowczością podkreślić, że chodzi właśnie o literę d a nie o literę b – litera b leżałaby bowiem na plecach, a wtedy jej ogromny brzuch sterczałby ku niebu, podczas gdy litera d nie może położyć się na plecach, bo przeszkadza jej w tym ogromna dupa (nie bójmy się tego słowa, chociaż w słowie pośladki też występuje d), może się zatem położyć tylko na brzuchu i wypiąć ku niebu właśnie ową ogromną dupę, chociaż błędem, a może nawet głupotą i szaleństwem byłoby doszukiwać się w tym jakiejś premedytacji: cóż ono, to d, ma robić? nie może się położyć na boku, bo nie ma boków, więc jeśli już musi się położyć, to tylko tak...
Ostatecznie brzuch jest tylko odwrotnością dupy i na odwrót; lub ujmując to inaczej: czym byłaby dupa bez brzucha?
Cóż to jednak nas obchodzi? Nie jesteśmy istotami latającymi i raczej nie będziemy oglądać tego przystanku z wysokości płynącej po niebie chmury. Raczej będziemy patrzeć na tę budowlę z poziomu mgły ścielącej się po ziemi lub nisko nad nią zawieszonej. Będziemy więc patrzeć z boku. Będziemy patrzeć przed siebie na bok tej budowli. I co zobaczymy? Niewiele. Bo jeśli litera ma tylko przód i tył, a nie ma boków, to wynikałoby z tego, że i ta budowla-litera też nie ma boków, niewiele więc zobaczymy.
To jednak jest niezbyt istotne, aczkolwiek mogłoby być ciekawe i warte dokładniejszej analizy. Niezwykłość tego przystanku polega na tym, że stąd właśnie, z niego właśnie, odjeżdża autobus do Lasu Rododendronów.
A Las Rododendronów też nie jest zwykłym lasem. Przede wszystkim dlatego, że nie chodzi wcale o te rododendrony, które od razy przychodzą nam na myśl, czyli o azalie zwane także różanecznikami. Wszak one są krzewami, jakże zatem mogłyby tworzyć las? Tymczasem zupełnie nie o takie zwykłe, typowe rododendrony tu chodzi, lecz o formy absolutnie endemiczne, prawdopodobnie nigdzie indziej nie występujące. Choć co do tego pewności mieć nie można. Nie wiadomo też skąd się one tu wzięły. Nie wiadomo kiedy i z jakiego powodu rododendron zaczął oznaczać kompletną bzdurę. Być może powodem była obecność aż trzech d w tym słowie, co nie zdarza się często, a wręcz bardzo rzadko i może dlatego właśnie ta forma wyparła, aczkolwiek nie całkowicie, poczciwe farmazony. Oczywiście, zdarzają się też lasy mieszane rododendrońsko-farmazońskie i kto wie, czy to one nie stanowią lwiej części leśnych areałów tej krainy, jednak Las Rododendronów, do którego stąd właśnie możemy się udać, jest zupełnie unikalny przez swoją czystość gatunkową, jak równie wyjątkową dorodność rosnących tam okazów.....
Czy to jednak nie zastanawiające, że nigdzie indziej nie opowiada się rododendronów? Czy to w ogóle możliwe, żeby rododendrony opowiadało się tylko tu? Nie jest to wykluczone. Słowniki milczą. Wyszukiwarki nie wyszukują. Wszyscy wokół uparcie twierdzą, że to tylko azalie i różaneczniki, tylko tyle i nic poza tym. Że dookoła same farmazony.
Jedźmy zatem przekonać się na własne oczy. A raczej: jedźmy zatem przekonać własne umysły. Po drodze zaś, żeby nam się nie nudziło, możemy zastanowić się, czy rzeczywiście ten przystanek jest nietuzinkowy.
Rozważania te proponuję zacząć od zastanowienia się, co to jest tuzinek. Końcówka -ek charakterystyczna dla zdrobnienia wskazywałaby na to, że chodzi o mały tuzin. Cóż to jednak miałoby być? Każda ilość mniejsza od tuzina? Połowa tuzina czy może trzy czwarte tegoż? Coś w rodzaju pęczku, że niby jest tego tak mało, że nie da się tego liczyć nawet na pęczki, a co dopiero na pęki? Jak widać, przystanek nie jest ani dwunastościanem, ani też nie jest dwunasty (niezależnie od tego z której strony zaczęlibyśmy liczenie). DWUNASTOŚCIAN składa się z trzynastu liter, zaś DODEKAEDRON (lub wręcz dodekaedr czyli jeszcze bardziej tajemnicza nazwa owej bryły) składa się z liter jedenastu. Możemy zatem śmiało napisać, że ten przystanek jest dodekaedroński.... Otóż to, wszak jeśli nietuzinkowy, czyli jeśli nie jest tuzinkowy (co nie znaczy, że nie jest tuzinkiem, lecz że nie ma cech tuzinka), to może być tuzinowy, a to z kolei wskazywałoby jednak na jakieś powinowactwa z dwunastką, na przykład że z tego przystanku odchodzi dwanaście różnych linii.... no oczywiście że różnych – czy mogłoby wychodzić z niego dwanaście takich samych linii? mogłoby natomiast na jednej trasie, czyli linii, kursować dwanaście różnych autobusów..... no oczywiście, że różnych – czy mogłoby kursować dwanaście takich samych autobusów? nie ma dwóch identycznych autobusów – mogą być co najwyżej dwa niezwykle do siebie podobne autobusy, tak podobne, że wyglądają nieomal tak samo....
To wygląda na rasowy dodekaedroński rododendron. Nie tylko wygląda, ale nawet nim jest. I skąd się on tu wziął? Tu, na skraju pustyni?
Forpoczta?
Zwiadowca?
Negocjator?
Posłaniec?
Szpieg?
Zwiastun?
Herold?
Maruder?
Odszczepieniec?
Zesłaniec?
Pustelnik?
Komiwojażer?