Poniższy tekst towarzyszył wystawie moich książek, która miała miejsce w lecie 2004 roku w Wojewódzkiej Bibliotece Pedagogicznej w Kielcach. Jak łatwo się domyślić, wernisaż odbył się w samo południe.


1.
Myślenie nie jest tylko mówieniem.
Myślenie tylko czasami jest mówieniem.
Na przykład: kiedy mówimy lub piszemy, wtedy myślimy słowami.
Ale kiedy gramy na instrumencie lub komponujemy, wtedy myślimy dźwiękami.
Tak jak malując lub rysując myślimy obrazami.
I nie tylko.
Oczywiście, mogą być różne definicje myślenia.
Ja nazywam myśleniem to, co nam się w głowach roi.
A roją nam się w głowach przeróżne rzeczy.
Nie tylko słowa.

2.
Mówienie jest sposobem przekazywania tego o czym myślimy i co wymyśliliśmy.
Jednym z wielu sposobów - nie zawsze najlepszym.
Na przykład w przypadku muzyki: lepiej jest muzykę grać niż o niej opowiadać.
Niejedno też muzyka potrafi lepiej przekazać niż mówienie.
Niejedno też muzyka przekazuje o wiele gorzej, wręcz strasznie.
Na przykład jak wypleść kosz z wikliny.
Chociaż w tym przypadku słowa radzą sobie dużo lepiej, to i tak ustępują dobremu rysunkowi, a ten praktycznemu pokazowi.

Mówienie to nie tylko same słowa wypowiedziane w określonej kolejności.
Mówienie to także sposób wypowiadania tych słów.
Te same słowa w takiej samej kolejności ułożone, lecz wypowiedziane inaczej mogą mieć inne znaczenie.
Na znaczenie wypowiedzi składa się to CO mówimy i to JAK mówimy.
CO wcale nie jest ważniejsze od JAK.
W zasadzie CO = JAK czyli JAK = CO.
Wiem, że to równanie jest skandalizujące i oburzające. Dla bardzo wielu.
Rzeczywistość bywa jednak nadto brutalna i pełna zasadzek.
Dlatego tak wielu woli eleganckie i prostsze modele niż nieokrzesaną rzeczywistość.
No, może trochę przesadziłem. Nadto uprościłem.
Zatem: CO > lub = JAK

Przedmiot (obraz) (więc także obraz słowa) ma przewagę nad słowem.
Przedmiot przemija bardzo wolno, a słowo błyskawicznie.
Zamykamy usta i już prawie nikt nie wie co powiedzieliśmy.
(To, że ktoś słyszy z reguły to, co chce usłyszeć i co może usłyszeć, a nie to, co my mówimy, to już zupełnie inna para kaloszy.)

3.
Pisanie nie jest mówieniem. Ani też zapisywaniem mówienia.
Z reguły zapisujemy tylko to CO mówimy.
Z reguły nie zapisujemy tego JAK mówimy.
Chociaż potrafilibyśmy to zrobić. Aż dziw, że tego nie robimy.
Potrafimy też pisać na przeróżne sposoby. Aż dziw, że z reguły piszemy na jeden.
Weźmy na przykład but. Możemy but napisać, ale możemy go też narysować. Jeśli w naszym opowiadaniu występuje pięć różnych butów, to możemy użyć pięciu różnych rysunków. I wtedy za każdym razem wiadomo byłoby, o który but nam chodzi, bez żadnych dodatkowych informacji. Jeśli będziemy używać ciągle tego samego słowa but, to będziemy musieli dodawać informacje, żeby wiadomo było o który but chodzi. Moglibyśmy jednak do każdego buta zastosować inne czcionki. Zważywszy ilość butów na świecie trudno się dziwić, że tego nie robimy. Szkoda.

Skoro pisanie nie jest mówieniem, a pismo nie jest mową, to czym ono jest?
Z pewnością (i między innymi) jednym ze sposobów upraszczania aż nadto skomplikowanego świata.
Czasami aż nadto upraszczającym.
A czasami aż nadto komplikującym rzeczy jakże proste.
Czym zatem jest rysowanie?

4.
Z punktu widzenia ręki pisanie i rysowanie to to samo.
To bardzo interesujący punkt widzenia, którego bynajmniej głowa nie podziela.
Szkoda, że głowa nie podziela innych punktów widzenia poza swoim.
Trudno się jej dziwić: przybytek punktów widzenia jest migrenogenny.
Czy ręka mogłaby dojść do wniosku, że słowo i obraz to to samo?
Ręka być może mogłaby, głowa raczej nie.

5.
Słowo nie jest obrazem.
Czym zatem jest słowo?
Wydaje się, że nazwą, imieniem.
Zatem mówienie byłoby nadawaniem imion i nazywaniem rzeczy po imieniu.
I pisanie też.

Nazywanie nie jest jednak poznaniem.
Nie jest poznaniem pełnym. Jest poznaniem powierzchownym, etykietkowym.
Etykietki można zmieniać. Rzecz pozostaje niezmieniona.
Dlatego, żeby poznać naturę rzeczy trzeba studiować te rzeczy, a nie ich nazwy.
Oczywiście jest to znacznie trudniejsze, dlatego wielu woli studiować nazwy.
Oczywiście studiowanie nazw też nie jest całkowicie pozbawione sensu, bowiem w nazwach jest zawsze jakaś cząstka tego co nazywają. Ale tylko cząstka. Cząsteczka. I nic ponadto.
Wiele wskazuje na to, że rysunek znacznie bliższy jest natury jakiejś rzeczy niż nazwa.
I nazwy i rysunki potrafią być piękne i brzydkie.

6.
Ani słowo ani obraz nie są tym, co przedstawiają.
Opowieść nie jest też tym, o czym opowiada.
Opowieść opowiedziana jest też czymś innym niż ta sama opowieść zapisana.
Zapisanie opowieści bardzo ją zubaża.
Na przykład: zapisanie linearnym pismem alfabetycznym mitu opowiadanego/przedstawianego wielopłaszczyznowo i przestrzennie.
Ale sfilmowanie (lub narysowanie) wielowątkowej powieści napisanej też ją zubaża.

Opis zawsze zubaża to, co opisuje.
Chyba że niczego nie opisuje.

7.
Jak zapisać i opisać to co w głowie i co dookoła niej?
To problem uniwersalny i prastary.
Ciągle do końca nie rozwiązany.
Ciągle wymaga nowych rozwiązań.
Ciągle bowiem dowiadujemy się czegoś nowego o tym co w głowie i co dookoła niej.
Takim nowym rozwiązaniem jest LIBERATURA.
Jednym z wielu... albo jednym z kilku...

8.
Liberatura jest także literaturą.
Ale literatura nie jest liberaturą.
W literaturze ważny jest tylko tekst.
W liberaturze ważna jest cała książka, bowiem każdy jej element (papier, okładka, typografia, kolory, sposób otwierania, kształt... ) bierze udział w tworzeniu opowieści, choć niewątpliwie głównym opowiadającym jest tekst (chociaż już nie zawsze).
Literatura jest rzutowaniem niepłaskiego świata na płaski tekst.
Liberatura jest rzutowaniem niepłaskiego świata na niepłaską książkę.
Literatura jest obszarem, na którym słowo toczy wojnę z obrazkiem.
Liberatura jest obszarem, na którym słowo nie toczy wojny z obrazkiem.

Czy jest w liberaturze coś nowego?
Nowa jest ŚWIADOMOŚĆ.
Nowa jest PRZESTRZEŃ.
Wszystko inne już było.
Wszystko inne jest stare jak kultura.