To co nie ma dna jawi się nam jako otchłań. Ta zaś zamieszkiwana jest przez różne potwory, przez ohydne, przerażające monstra – tego oczekujemy po otchłani; nie oczekujemy od otchłani, że jest w niej świetliście i że fruwają w niej przepiękne, przeogromne motyle. Choć nie da się wykluczyć, że czasami tak właśnie jest, że takie otchłanie też się zdarzają. To, że takie miejsca zdarzają się niezmiernie rzadko, lub że wydają się możliwe jedynie teoretycznie, sprawia, iż nie mamy nawet słowa, którym moglibyśmy je określić. Takim słowem mogłoby być OBEIN. Lub BONIE. Wszak ocean bezdenny jest odwrotnością nieba. Różnią się tym, że ocean bezdenny ma powierzchnię, która jest dnem nieba, zaś niebo bezpowierzchniowe ma dno, które jest powierzchnią oceanu bezdennego. Wznosić się, lecieć w górę – chcemy, spadać, lecieć w dół – nie chcemy. A przecież to to samo. Przynajmniej w tym przypadku. Czy w związku z tym istoty zamieszkujące Ocean Mały są podobne do ptaków? A do czego są podobne ptaki?