Czy więcej jednych oznacza mniej drugich?

Ustalmy najpierw to, co następuje: mamy tyle miejsca, ile mamy, więcej go mieć nie będziemy; mamy tyle przestrzeni, ile mamy i więcej jej mieć nie będziemy. Możemy sobie wyobrazić, że to pokój, albo cały dom, a nawet hala sportowa lub stadion. Mamy też jednych i drugich. Jeśli jedni są takich samych rozmiarów jak drudzy, lub nieznacznie mniejsi albo niezauważalnie więksi, i jeśli jedni z drugimi zajmują całe miejsce, wypełniają całą przestrzeń (czyli do wyobrażonego pokoju nie wejdzie już ani jeden przedstawiciel jednych i ani jeden przedstawiciel drugich), to wtedy powiemy, że jeśli jednych będzie więcej, to drugich musi być mniej, inaczej się nie zmieszczą. Zatem w takim przypadku więcej jednych oznacza mniej drugich, lub na odwrót.

Przywołany wyżej przypadek jest jednak przypadkiem szczególnym. Z reguły jedni i drudzy są różnych rozmiarów, co bardzo komplikuje nasze rozważania. Jeśli bowiem jedni są o wiele więksi niż drudzy, to będą zajmować o wiele więcej miejsca, nawet jeśli będzie ich o wiele wiele mniej. Z czego wynika, że tych mniejszych będzie o wiele wiele więcej, a będą zajmować mniej miejsca. A czy z tego wynika, że więcej mniejszych oznacza mniej większych? Niekoniecznie. Więcej mniejszych może oznaczać tyle samo większych – mniejsi upchną się, ściślej wypełnią przestrzeń, czego więksi nie byliby w stanie zrobić, bowiem ściśliwość większych jest dużo mniejsza niż ściśliwość mniejszych. Z tego też powodu mniej mniejszych niekoniecznie oznacza więcej większych, gdy mniejsi ustąpią zbyt mało miejsca, by zmieścił się na nim jeden większy. Ale może być też zupełnie inaczej.

Oczywiście, przypadków nieszczególnych jest niewyobrażalna ilość i wszystkie są mimo wszystko bardzo szczególne pozostając całkowicie nieszczególnymi. Jeśli ktoś nie wie, co ma w życiu robić, może spróbować je skatalogować. Ostrzegamy jednak, że nie jest to zadanie łatwe, a jego trudność polega głównie na nieprawdopodobnej wręcz żmudności, nie gwarantuje też ono żadnej satysfakcji, poza tym, że wykonywane sumiennie wypełni życie tak szczelnie, że nuda się w nie na pewno nie wciśnie. (To ostatnie stwierdzenie jest bardzo ryzykowne. Zakłada ono, że im więcej pracy, tym mniej nudy, milcząco definiując pracę jako nie-nudę, zaś nudę jako nie-pracę, a taka definicja, jak wiemy, byłaby świetnym przykładem idealnej kontrowersji.)

Zupełnie z inną sytuacją mamy do czynienia, kiedy jedni i drudzy nie zajmują całego miejsca, nie wypełniają sobą całej przestrzeni. Wtedy więcej jednych może oznaczać więcej drugich, szczególnie kiedy jedni są od drugich uzależnieni. Na przykład kiedy jedni zjadają drugich. Wtedy kiedy zjadanych będzie więcej, to i zjadających będzie więcej, chociaż wcale nie musi, bo kiedy będzie ich mniej będą mogli zjadać więcej, niż kiedy byłoby ich więcej.

To jest dopiero początek. Mamy zaledwie jednych i drugich, a już trudno ogarnąć mnogość sytuacji. Wiadomo, że tak zwany zdrowy rozsądek uporczywie i niezmiennie podpowiada, że jeśli jednych jest więcej to drugich jest mniej, lecz zdrowy rozsądek przypomina pijanego, który uparcie twierdzi, że jest trzeźwy, nie należy więc na nim polegać. Co więcej, zdrowy rozsądek ma skłonność do nadmiernego upraszczania, do zamieniania kolorowego świata w czarno-biały, a to raczej należałoby uznać za przejaw jeśli nie już szaleństwa, to z pewnością zamroczenia... Zatem, mamy tylko jednych i drugich i już tyle problemów, już niezliczone ilości wariantów. Strach pomyśleć co będzie, kiedy pojawią się trzeci, czwarci, piąci i następni. To już nie strach, lecz całkowite przerażenie nas ogarnia.

Dlatego lepiej się w to nie zagłębiać. Lepiej zostawić rozważania teoretyczne i zadowolić się tym nader krótkim wstępem. Lepiej poszukać praktycznych przykładów.



Najbardziej będą nas interesować przykłady książkowe. To zrozumiałe. Wszak jesteśmy w krainie książek.

Jeśli mamy regał na książki, który zajmuje całą ścianę w szerz i sięga od podłogi do sufitu i na jego najwyższej półce znajdują się książki autorów na A, B i C, to jeśli będzie przybywać dzieł autorów na A, to będzie ubywać dzieł autorów na C. Dzieła autorów na B przez jakiś czas będzie tyle ile było, chyba że też ich przybędzie, wtedy dzieł autorów na C będzie ubywać jeszcze szybciej. Przyjdzie jednak nieuchronnie taki moment, kiedy dzieła autorów na C znikną z najwyższej półki. Wtedy sytuacja znacznie się uprości, albowiem prawie każda dodana książka autora na A będzie powodować zniknięcie książki autora na B. Słowo prawie jest tu kluczowe, gdyż dużo zależy od grubości dodawanej książki. Jeśli jest wystarczająco cienka, to więcej dzieł autorów na literę A będzie oznaczało tyle samo dzieł autorów na literę B. Jeśli jej grubość przekroczy wartość progową, wtedy więcej dzieł autorów na A bez wątpienia będzie oznaczać mniej dzieł autorów na literę B. I tak któregoś dnia dzieła autorów na B znikną z najwyższej półki, a wtedy więcej dzieł autorów na A będzie znaczyć jedynie tyle samo dzieł autorów na A, ewentualnie nieco mniej lub nieco więcej w zależności od grubości dodawanego dzieła.

Przyznajmy szczerze, nie jest to zbyt fascynujący przykład. Znacznie bardziej interesująca jest sytuacja tekstu na stronie.

Jeśli za jednych uznamy czerń lub szarość tekstu, a za drugich biel papieru, to wtedy rzeczywiście więcej jednych będzie oznaczało mniej drugich. Jeśli jednak za jednych uznamy litery, a za drugich przestrzenie między literami, to wtedy więcej jednych będzie oznaczało więcej drugich (podobnie będzie jeśli za jednych uznamy słowa, a za drugich spacje, jak również z linijkami i interliniami, pod warunkiem, że będziemy robić przerwy między wyrazami i odstępy między linijkami, bo możemy tego nie robić). To chyba jednak nie jest bardziej interesujący przykład niż pierwszy. Zastąpmy zatem kartkę papieru ekranem monitora. Do pewnego momentu wszystko będzie tak samo. To znaczy to momentu całkowitego wypełnienia strony i ekranu tekstem, aż do całkowitego zaczernienia. W przypadku papieru po całkowitym zaczernieniu strony tekstem więcej liter nie będzie oznaczało mniej papieru, bo papieru, czy raczej bieli papieru już nie będzie; więcej liter nie będzie też oznaczało więcej czerni, bo ta osiągnie swoje maksimum (sprawy nasycenia, głębi i tym podobnych parametrów nie podejmujemy, bo z naszego punktu widzenia jest bez znaczenia). Natomiast w przypadku ekranu, całkowicie już wypełnionego literami, jeszcze więcej liter oznacza jeszcze więcej ekranu, czyli bieli, bowiem ekran jest stroną nieskończoną.

I co z tego wynika? Nic z tego nie wynika. Tak. Nie bójmy się tego stwierdzenia: z powyższych przykładów nic nie wynika. Nic szczególnego. A ogólnego też niewiele.

Należy zatem poszukać innych przykładów. Lepszych. Albo gorszych.

Nie zachęcamy. Szkoda czasu. Pamiętajmy, im więcej znajdziemy przykładów, tym mniej czasu nam zostanie.


<<<