1.
Piszemy książkę.
Dlaczego piszemy książkę? Dlatego, że określenie bestseller odnosi się zwyczajowo do książek, przynajmniej w najbliższych krainach zapłotnych i zaekrannych, a jeśli tak, to i słowo badseller, którego zapewne nie ma w żadnym słowniku, powinno dotyczyć książek.
Temat nie jest zbyt istotny. Najlepiej gdyby tematem było nic, albo nie było nic, albo gdyby książka w ogóle nie miała tematu. Tak, to byłaby bardzo interesująca książka dla nielicznych. Ważne jest to, żeby była napisana pięknie, przejmująco pięknie, przerażająco pięknie. Wbrew pozorom i deklaracjom nie wszyscy są zwolennikami piękna, mamy zatem gwarancję, że pewna grupa ludzi tej książki nie kupi.
Powtórzmy więc: piszemy książkę najlepiej o niczym i do tego przerażająco piękną.

2.
Dobrze byłoby napisać książkę w języku nikomu nieznanym. Nikomu czyli także autorowi – to bardzo istotne. Wtedy on sam nie potrafiłby odczytać tego, co napisał, tym samym nikt nie wiedziałby o czym jest ta książka.
Z pozoru wygląda to znakomicie, ale w rzeczywistości znakomicie wcale nie jest. Zawsze znajdą się tacy, którzy za punkt honoru i za cel w życiu przyjmą odczytanie tego języka i powiadomienie autora nie tylko o tym co napisał, ale jak to napisał, czy stworzył arcydzieło czy skandalizujące czytadło. Takich zapaleńców może być całkiem sporo, ich liczba będzie rosła, z czasem zaczną zakładać tajne stowarzyszenia, jawne instytuty, tworzyć grupy badawcze, a książka zyska status obiektu uwielbienia i kultu. Niedobrze.
Niemniej w połączeniu z punktem pierwszym to niedobrze niekoniecznie musi znaczyć fatalnie. Ukryci zwolennicy sami będą dbać o swoją elitarność.
Zresztą język też nie jest istotny. Można ja napisać w bardzo znanym języku, byle bardzo nieczytelnie.

3.
Książkę należy napisać wbrew czytelnikowi. Niech będzie świadomie i specjalnie przygotowana tak, by zniechęcać do jej przeczytania. Niech każe czytelnikowi przedzierać się przez kolczaste zarośla. Niech będą w niej pozbawione życia pustynie do cna spalone słońcem. Niech będą dżungle pełne jadowitych węży. Niech będzie niemożliwe czytanie jej w wannie, na plaży, nawet w wygodnym i ulubionym fotelu. Niech będzie skonstruowana tak, by nie wiadomo było jak ją otworzyć i jak ją zamknąć, gdyby jednak komuś udało się ją otworzyć. Niech będzie labiryntem bez wyjścia, do którego wejście grozi śmiercią i szaleństwem. Oczywiście zawsze znajdą się amatorzy czytania ekstremalnego, lecz nie do nich taka książka ma być skierowana. To nie ma być zemsta umęczonego pisarza. To ma być triumf (słowo niewłaściwe, ale niech już będzie, chodzi przecież tylko o uzyskanie niewielkiej przewagi) semantyki nad estetyką: zakładamy, że każdy element książki ma być znaczący przez co czytanie musi odbywać się wielopoziomowo, do czego zwykły czytelnik jest zupełnie nieprzygotowany, a i wśród niezwykłych czytelników niewielu byłoby przygotowanych... Niewielu czytelników – to jest właśnie to, czego potrzebujemy. Niewielki niepokój budzi tylko to, że znacznie więcej może być kolekcjonerów rzeczy dziwacznych.

4.
Ustalmy cenę tak, by była jednocześnie za wysoka i za niska. Za wysoka dla tych, którzy chcieliby taką książkę naprawdę przeczytać, posiąść ją, mieć ją w swojej bibliotece, by do niej wracać co jakiś czas. Za niska dla tych, którzy wartość utożsamiają z ceną i gotowi są zapłacić krocie za coś tak bezwartościowego jak zegarek z brylantowymi wskazówkami idiotycznie kręcącymi się na tytanowej ośce nad platynowym cyferblatem…

5.
Nie przesadzajmy z promocją. Wystarczy zawiadomić, że jest, że została wydana, że można ją kupić tu i ówdzie. Niech szukają. Ci co bardzo chcą kupić będą szukać aż znajdą. Pod warunkiem, że się o niej dowiedzą. Większość nie będzie szukać, bo im się nie będzie chciało i nie będzie o niej wiedziała. I o to chodzi. To będzie kolejne sito przesiewające czytelników, a wraz z nimi kupujących.
Bo i jaką promocję zrobić?
NIE KUPUJCIE TEJ KSIĄŻKI BOWIEM NIE NADAJE SIĘ ONA DO CZYTANIA.
Czy taką?
Nie. To byłoby pójście na łatwiznę czego konsekwencje mogłyby być godne pożałowania.

<<<