Skrzyżowanie. Czerwone światło dla pieszych. Stoimy na krawężniku. Czekamy . . . . Zielone – START! Idę szybko. Szybciej niż inni. Pierwszy docieram na drugą stronę. Ścigam się. Ja wiem o tym, że się ścigam – oni nie wiedzą. Czy wśród nich jest też ktoś kto się ściga i o czym nie wie nikt prócz jego samego? Ciekawe.

Skrzyżowanie. Czerwone światło dla pieszych. Stoję na krawężniku. Czekam . . . . Zielone. Start? Idę szybko. Szybko jak zwykle. Nie szybciej niż inni, bo tych innych nie ma. Mogę się ścigać tylko ze sobą. Mogę próbować zwyciężyć siebie. Zwyciężę i co? Będę pokonany? Mówią, że chodzi o to, by właśnie ciągle wygrywać ze sobą. Czyli żeby ciągle być pokonanym. Co prawda przez siebie, ale pokonanym.

To bez sensu.

Być jednocześnie zwycięzcą i pokonanym – bardzo to kwantowe.

Jak prześcignąć siebie samego przechodząc przez ulicę? Jak iść szybciej od samego siebie?

To beznadziejnie interesujące. Bardziej niż kwantowe. Fascynujące.

Kwascynujące?