Nie lubię biegać... Och, przesada.
Lubię biegać... Też przesada.
Zatem ani nie lubię, ani lubię.
Mawiają i piszą: prawda leży pośrodku.
Nie, prawda leży pomiędzy.
Trochę bliżej nie lubię.
Czyli nie pośrodku.


Wolę chodzić niż biegać.
Zdecydowanie wolę.
Jestem długodystansowcem.
Chodzić mogę niemal bez końca.
Biegać niemal bez końca nie mogę.
Biegać mogę tylko trochę.
Bieganie trzeba trenować.
Chodzenia nie trzeba trenować.
Wszak chodzimy ciągle. Zawsze i wszędzie.
Biegamy tylko od czasu do czasu.

Chodzone wyścigi są dziwne.
Dziwactwem jest ścigać się idąc.
Ścigamy się biegając. Gonimy biegnąc.
Bieganie służy do szybkiego przemieszczania się.
Chodzenie służy do zwykłego przemieszczania się.
Tak przynajmniej było kiedyś.
Teraz już tak nie jest. Już tak nie musi być.
Teraz przemieszczamy się szybciej w bezruchu.
Wcale nie chodzi o teleportację.
Teraz biegnie się, żeby złapać autobus.

Nie jest to jednak powód do narzekania.
Zawsze znajdą się tacy, co chcą przebiec pustynię.
Ot, tak sobie – dla nieprzyjemności.
Oraz tacy, którzy chcieliby przebiec ocean po dnie.
Czy znajdą się tacy, co zapragną przebiec Liberlandię?
To dopiero wyzwanie. To dopiero męczarnia.

Bieganie stało się niepotrzebne.
Do pewnego stopnia.
Wszystko co niepotrzebne jest dziwne.
Do pewnego stopnia.
Dlatego wymyślono bieganie przez przeszkody.
Nie wymyślono natomiast chodzenia przez przeszkody.
Jak to dobrze. Byłoby nie do zniesienia.

Bieganie jest piękne.
Chodzenie jest brzydkie.
Nie wszyscy i nie zawsze biegają pięknie.
Niektórzy niekiedy biegają zachwycająco.
Oczu od nich oderwać nie sposób.
Wszyscy, wszędzie i zawsze chodzą ot tak sobie.
Jeśli nie brzydko, to na pewno nie pięknie.
Nikt nigdzie nie chodzi pięknie.
Och, nie! Koty chodzą pięknie.
Właśnie! Koty chodzą.
A psy nie chodzą. Psy tylko biegają.
Koty chodzą pięknie i biegają pięknie.
Psy nie chodzą wcale i biegają ładnie.

Zaś ślimaki ślicznie pełzają.
Szczególnie wstężyki.
Wstężą się, wstężą...


Szkoda, że nie ma zawodów w pięknym bieganiu.

Niech zatem będą.