Nie jest wielki. Raczej zaliczylibyśmy go do małych. Obwód jego murów wynosi cztery kroki... Pewien wybitny podróżnik (i chyba równie wybitny łgarz, jak wielu podróżników sprzed wieków) znany w świecie gdzie ludzie piszą od prawej do lewej, a nieznany w świecie gdzie ludzie piszą od lewej do prawej, właśnie krokami mierzył wielkość zamków, nigdy jednak nie podawał jakie to były kroki i czy kroczący miał nogi długie czy krótkie. Liczba cztery w porównaniu do liczby tysiąc (bo tyle kroków nie wiadomo jakich wynosił obwód zamku broniącego pewnej cieśniny na zupełnie innym morzu – ciekawe: czy w Liberlandii są jakieś cieśniny?) robi kolosalne wrażenie, nawet gdyby to były kroki nienaturalnie długie, tak długie, że zrobienie ich prowadziłoby do utraty równowagi, chyba że byłyby to kroki olbrzyma, ale to raczej jest wykluczone... W przypadku Piaskowego Zamku należy jednak dokonać pewnej istotnej weryfikacji. Otóż, jego obwód nie powinien być mierzony krokami nożnymi, lecz krokami palcowymi, czyli takimi wykonywanymi przez palce wskazujący i środkowy. Wtedy obwód Zamku wyniósłby kroków prawie pięćdziesiąt, co nie jest już liczbą oszałamiającą, ciągle jednak potwierdzającą, iż jest to zamek mały.
Mały i bardzo zwarty.
Kwadratowy.
Bez żadnych przedmurzy i podgrodzi.
Bez żadnych wysuniętych bastionów.
Czysta, nieskazitelna zwartość. Tę zwartość podkreśla jedna wypustka, lecz ona sama też jest zwarta i pozbawiona wypustek własnych (czyli wypustek drugiego stopnia w hierarchii całego zamku). Jest też krótka i zakończona okrągłą basztą. Taka kulista głowa na grubej szyi niemal tak szerokiej jak owa głowa. Coś w rodzaju barbakanu.
Nic nie wystaje poza lico murów.
Może i nuda, lecz także żadnego punktu zaczepienia. Gładkość. Niestety nie śliska, lecz chropawa. To błąd.
Nuda? O nie. Nie ma mowy o nudzie. Spójrzmy na baszty. O jednej, tej która nie tyle jest basztą co barbakanem, albo czymś pomiędzy basztą a barbakanem, jak zwykle wszystko jest kwestią definicji, już wiemy. I znajduje się ona tam, gdzie należy się tego spodziewać – w narożniku. Raczej w rejonie narożnikowym. Druga baszta, ta w przeciwległym rogu, po przekątnej, jest kwadratowa, czego też należałoby się spodziewać, w każdym razie bardziej niż okrągłej. Zaś baszt trzeciej i czwartej wcale nie ma tam, gdzie by się ich spodziewać należało. Są tam, gdzie nikt by się ich nie spodziewał – nikt, a więc także i wróg. Otóż, czwarta i trzecia baszta są tuż obok drugiej, wręcz tworzą cały bok zamku. Prawie cały – bo cały byłby wtedy, gdyby było ich tam cztery; w takim układzie druga i piąta byłyby w narożnikach, a tak to narożnik jest pusty, bezbasztowy. Nie wiadomo dlaczego. Czy z powodów strategicznych? Czy może dla osiągnięcia określonego efektu estetycznego (zdecydowanie lepiej wyglądają trzy baszty niż cztery)? Albo z braku sił lub z braku wyobraźni (o co raczej nie należy posądzać budowniczych lub budowniczego)..... Natomiast wydaje się, że wiadomo dlaczego to skupisko baszt znajduje się właśnie z tej strony – stamtąd z reguły nadciągają niszczycielskie hordy.
Lecz nie tylko to niespodziewane skupisko baszt świadczy o niezwykłości, wręcz o dziwaczności Piaskowego Zamku. Wewnątrz murów nie ma nic. Jedynie płaski dziedziniec. Czyżby lądowisko? Jeśli lądowisko to dla kogo i dla czego? Dla zaciężnych ważek?
Nigdzie też nie ma bramy – dlaczego?
Fosy też nie ma.
Drogi prowadzącej do zamku też nie ma – to logiczne: po cóż droga, skoro nie ma bramy? po co brama skoro nie ma drogi?
Za to nie brak tajemnic.
Tak. Prawdziwy zamek.
Pełen tajemnic. Tajemnice są w zamku najważniejsze.

I jeszcze te tajemnicze struktury nieopodal. Pola piramid. Pola kopców. Pola bab. Czy są jakoś z zamkiem powiązane?
Kto broni zamku? Kim są obrońcy?
Kto atakuje? Kto tworzy te niszczycielskie hordy?

Tajemnica goni tajemnicę.
Jak fale.