Przepis podał pewien geodeta, który kiedyś
próbował zmierzyć Liberlandię. Stwierdził
jednak, że jest ona niezmierzalna.  Lecz
to nie jej niezmierzalność zawróciła mu
w głowie, a bujne krzaki czarnego bzu.

Znakomite było.  Coś jakby porto.
Albo malaga.  Małmazja? Nieomal.
Słodkie.  Ale nie przesłodzone.
Ciężkie. Ale nie przyciężkawe.
Ach..... Było.... Tylko raz.
Może jeszcze będzie. Może.
Nie wiadomo.  Pozostaje
czekać cierpliwie.
Bardzo.









WINO Z CZARNEGO BZU