Tym buty dla stóp, czym kapelusz dla głowy.

Nie powinienem użyć słowa kapelusz – powinienem użyć słowa, którego nie ma, a które byłoby odpowiednikiem butów, takiego słowa, które określałoby wszelkiego rodzaju nakrycia głowy. Słowo nakrycie nie nadaje się, albowiem wcale nie wskazuje ono na głowę. Przecież but jest też rodzajem okrycia stopy, aczkolwiek zupełnie innym niż skarpeta, lecz mówiąc but od razu wiadomo, że chodzi o stopę, a nie o dłoń czy cokolwiek innego.

Czy jest zatem takie słowo, które zawierałoby w sobie kapelusze, czapki, chustki, turbany, korony, mycki, kaptury, hełmy i coś tam jeszcze, tak jak słowo but zawiera w sobie trzewiki, sandały, kalosze, tenisówki, trampki, szpilki, kapcie, klapki, oficerki, kozaki, śniegowce i coś tam jeszcze? Nie ma.
To jakieś niesłychane leksykalne zaniedbanie. Karygodne niedopatrzenie. I nikt nic z tym nie robi. Nigdzie. Nikogo to nie drażni. Nikomu to nie przeszkadza. Zaiste, niepojęte.

I teraz nie wiadomo czym się zajmować: czy szukaniem takiego słowa (raczej wymyślaniem takiego słowa – szukanie czegoś, czego nie ma, co nie istnieje, nie ma sensu, chyba że sensowne jest bezsensowne tracenie czasu) czy rozwiązywaniem problemu ile nakryć głowy wystarczy dorosłemu człowiekowi.... Oczywiście włosów, czyli fryzury, nie uważamy za nakrycie głowy. To by niesłychanie skomplikowało naszą sytuację, a rozważania ciągnęłyby się bez końca.... Najprościej założyć, że da się przeżyć życie z gołą głową. Bo da się to zrobić bez trudu. Pod warunkiem, że nie jesteśmy łysi i nie męczy nas alergia na słońce oraz że klimat w jakim żyjemy nie powoduje ani udarów cieplnych, ani zamarzania płynów ustrojowych pod skorupą czaszki. A w związku z tym, że Liberlandia taki warunek spełnia, śmiało możemy zająć się usunięciem owego zaniedbania leksykalnego.
Co ważne, w przestrzeni w której się znajdujemy, niby doskonale jednorodnej i pozbawionej jakichkolwiek kierunków, nieskazitelnej, jak zwykle pojawia się drobna zmarszczka. Fluktuacja. Jak zwykle nie wiadomo skąd. Jest nią pewna niepokojąca prawidłowość, nie do końca pełna i prawidłowa. Oto bowiem słowo but nie ma nic wspólnego ze stopą. Ani z nogą. Ani z żadną inną częścią ciała. Zatem słowo, które należy stworzyć, też nie powinno mieć nic wspólnego z głową... Czy powinno mieć coś wspólnego z czymś innym? Jeśli tak, to z czym i co miałoby być wspólne?
Oj, łatwo nie będzie.
O, nie.
Chyba najpierw trzeba się porządnie przespacerować po cudnie jesiennym lesie. Póki świeci słońce i może miło rozgrzać mózg, by myśli krążyły żwawiej.

Od dawna zastanawiam się, co mógłbym wytatuować na głowie, kiedy już całkowicie wyłysieję. Teraz, w tej chwili, skłaniam się ku mapie świata. Nie wybrałem jednak półkuli. Wydaje się czymś naturalnym, że powinna to być półkula północna. A może sama Arktyka? Nosiłbym na głowie lodową czapę.
Brrrr.....
A nieboskłon? Firmament? Rojne gwiazdozbiory?
Hmmmm....
Jak to dobrze, że nigdy całkowicie nie wyłysieję.


<<<