Mnie
proszę do tego
nie mieszać.
Ja
sobie leżę
spokojnie tu, w krainie Długiej Białej Chmury (która ciągle
jest wyspą wyłowioną z morza przez Maui a nie jakimś tam
Śródziemiem) i zupełnie nie obchodzi mnie to co dzieje się
tam, na końcu świata, w jakiejś krainie, której nazwy nie
znam i nawet nie chcę poznać. Chociaż powinno mnie to obchodzić.
Stoję (czy też leżę – raczej leżę – bo już nie
wiszę) na
stanowisku, że czas najwyższy skończyć z tym nadzwyczaj
destrukcyjnym przekonaniem, że jakieś głupie wydarzenie w
którymś
z końców świata przetacza się po kontynentach i morzach i
staje druzgocącą falą uderzeniową gdzie indziej.
Pora rozłączyć
naczynia.
Rach ciach ciach!
TAPAHI-A! TATAA-NGIA! |