Kiedy kronikarz ogląda to, co dzieje się wokół niego i bierze w tym udział, wtedy nie ma czasu na pisanie kroniki. Zatem kronikarz nigdy nie może opisać tego, w czym bierze udział. Właściwie to nie może on nawet opisać pisania kroniki, którą właśnie pisze. Cóż by bowiem miał pisać: właśnie piszę 'właśnie piszę'? To przecież jakaś paranoja. Zwróćmy uwagę jednak na to, że Balonko nie pisze, lecz mówi. Mówić jest łatwiej. Mówiąc można coś robić. Na przykład można siekać pietruszkę i mówić o siekaniu pietruszki. Nie można siekać pietruszki i jednocześnie pisać o siekaniu pietruszki. Do tego potrzebny byłby kronikarz co najmniej trójręki. Dwuręki kronikarz mógłby co prawda łapać muchę i jednocześnie to opisywać, wymagałoby to od niego cyrkowej wręcz zręczności będącej wynikiem wieloletniego morderczego treningu, a na to żaden szanujący się kronikarz nie pójdzie. Mówienie ma jednak ma dosyć istotną wadę, mianowicie nie można mówić o kilku rzeczach naraz. Zresztą widzenie i słyszenie też ma tę wadę; aczkolwiek widzimy i słyszymy wiele rzeczy naraz, to z pewnością chcielibyśmy widzieć i słyszeć więcej, a już w szczególności chciałby kronikarz. Niestety, chcieć a móc to dwie zupełnie różne rzeczy i wcale nie jest tak, jak nam wmawiają, że wystarczy czegoś bardzo chcieć, a to się stanie. Dowodem tego śmiałego i skandalicznego twierdzenia niech będzie fakt, że często (nie będziemy wnikać teraz w to jak często) dzieje się i staje to czego nie chcemy lub bardzo chcemy, żeby się nie stało. Nawet zawieszony na niebie kronikarz Naj Dłuższy nie widzi wszystkiego, chociaż ma znakomity punkt obserwacyjny. Widzi tylko maciupki wycinek tego, co prawdopodobnie chciałby zobaczyć i o czym chciałby opowiedzieć. |
Powinno ich być
jak najwięcej, a w zasadzie powinny być wszystkie - wszystkie relacje
wszystkiego co brało czy też będzie brało udział w takim zdarzeniu. A
to wydaje się być możliwe tylko teoretycznie. Praktycznie możliwa jest
jedynie ekstrapolacja totalna i kompletna czyli zastąpienie wszystkich
relacji jedną (oczywiście taką, w której znalazłyby się wszystkie, a
jeśli nie znalazły, to przynajmniej pobrzmiewały, albo one same, albo
ich echa). Lecz mimo to brnijmy dalej w to szaleństwo. Wszak tylko w szaleństwie metoda. |